Warsztaty zegarmistrzowskie - Glashütte
- Autor: Piotr Chmiel
- /
- Dodano: 5.12.2019
- /
- Kategoria: Z życia Klubu
- /
Po raz pierwszy spotkanie warsztatowe zaprowadziło nas poza granice Polski. Także po raz pierwszy oparliśmy się na wizycie w muzeum, a nie na osiągnięciach naszych klubowiczów. Mówiąc krótko, pojechaliśmy do Glashütte, by zwiedzić tamtejsze muzeum zegarmistrzostwa, a przy okazji odwiedzić butiki manufaktur zegarkowych.
Było to możliwe dzięki zaangażowaniu naszych klubowiczów, Krzysztofa i Romana, którzy przygotowali całą logistykę wyjazdu, zaplanowali trasę i zadbali o świetną atmosferę!
Baza wypadowa i aprowizacyjna wypadła nam w Kliczkowie, w sympatycznym kompleksie pałacowym (podzieliliśmy się pomiędzy Folwark i Pałac), skąd droga do Glashütte i później, do Drezna, stała otworem. Oczywiście warsztaty zaczęliśmy już w piątek wieczór spotkaniem nieformalnym, do którego dołączaliśmy w miarę przybywania do hotelu. W sobotni, niestety deszczowy, poranek bardzo sprawnie zapakowaliśmy się do autobusu (z oknami nieoklejonymi reklamami!) i ruszyliśmy w drogę. Po drodze zobaczyliśmy kilka reliktów NRD w postaci Trabantów i Wartburgów...
Glashütte to niewielka miejscowość o wielkich tradycjach zegarmistrzowskich. Podkreśla to lokalizacja muzeum zajmującego centralne miejsce na rynku.
Prowadzi ono gości przez chronologicznie ułożone sale prezentujące genezę zegarmistrzostwa w tym regionie (zaczęło się od szybkiego wyczerpania zasobów naturalnych w okolicy i potrzeby znalezienia zajęcia dla okolicznej populacji). Można zobaczyć jak rozwinęły się zakłady mechaniki precyzyjnej i jak wokół nich urosły manufaktury zegarmistrzowskie. I mimo tego, że zegary i zegarki są podstawowym mottem całej wystawy, to jest też możliwość poznania narzędzi używanych do ich wytwarzania, bardzo często niezwykle pomysłowych. Kolejne sale coraz bardziej się "przesuwają” w stronę narzędzi do pomiaru czasu, przez wspaniałe zegary, zegarki kieszonkowe i wreszcie zegarki naręczne. W tej ostatniej kategorii zobaczyliśmy przykłady wszystkich unikalnych rozwiązań technicznych, które znalazły się w wielu modelach lokalnych manufaktur. Wizyta kończy się prezentacją z czasów NRD, a ostatnia sala to pokaz modeli współcześnie działających firm.
Stale padający deszcz uniemożliwił nam zwyczajowe zdjęcie grupowe, a sobotnie popołudnie utrudniło wizyty w butikach (co, być może, było korzystne dla naszych kieszeni). Dlatego zaraz po zakończeniu zwiedzania ruszyliśmy w dalszą drogę do Drezna, by zobaczyć kolejne muzeum - Zwinger, a tam przede wszystkim Salon Matematyczno - Fizyczny.
Pobyt w stolicy Saksonii dał wszystkim możliwość samodzielnej organizacji czasu. Kto chciał, zwiedzał wystawy muzealne, część z nas wybrała się na spacer po mieście (korzystając z poprawy pogody), a część wybrała miejsce pod dachem, zasiadając w jednej z okolicznych kawiarni i restauracji.
Zakończyliśmy dzień wspólną kolacją w Kliczkowie, po której Władek Meller podzielił się informacjami o mniej znanych aspektach marki Błonie. Wieczór nie byłby kompletny bez pokazu mechanizmu zegara wieżowego, o co zadbał nasz kolega ze Szczecina. Rozmowy, jak to zawsze bywa, trwały długo w noc...
Niedzielny poranek to pożegnania, wizyta w Pałacu i powrót bardzo różnymi trasami. Oczywiście już pojawiły się plany na przyszłość (zapraszamy do Błonia!), szczególnie w związku z kolejnymi wyjazdami.
- Doceń i poleć nas:
poprzedni
Rolex jako inwestycja?
następny
Czas na głębokości – Historia zegarków do nurkowania. II wydanie książki.