Droga ku zatraceniu...czyli zegarki w moim życiu. Kochałem ją...Doxa SUB.
- Dodano: 25.11.2024
- /
Może jestem dziwny, może nienormalny, a może po prostu za bardzo przywiązuję się do rzeczy? Nie, to chyba nie to, bo przecież nie pałam miłością do telefonu, telewizor jest mi obojętny, komputer mnie nie kręci, a jednak jest taki przedmiot, który powoduje u mnie szybsze bicie serca...Przedmiot, który sprawia, że znów czuję motyle w brzuchu. Zupełnie tak, jak wtedy, gdy miałem naście lat i zakochany patrzyłem na tą dziewczynę z drugiego końca klasy. Tak, myślę, że mogę tak powiedzieć: zegarki wzbudzają u mnie niczym nieusprawiedliwione szybsze bicie serca i powodują, iż często się w nich...zakochuję. Wiem, że są to tylko zabawki, elementy biżuterii, urządzenia wskazujące czas, czy może nawet mocniej: jest to tylko kawałek metalu i kilka trybików, a jednak ich kształt, historia za nimi podążająca, może też i marketing, sprawiają, że nie potrafię spojrzeć na zegarki inaczej, niż w sposób w jaki się patrzy na...kobiety.
Jedną z kobiet, którą pamiętam z dzieciństwa, w której byłem pewnie zakochany, a która była nieosiągalna, daleko stąd, nie do zdobycia, była Meg Ryan. Pamiętam jej epizodyczną rolę żony Goose’a w Top Gun, jak i te główne w Bezsenność w Seattle, czy Masz wiadomość.
Źródło: https://film.wp.pl/meg-ryan-powraca-po-wielu-latach-jak-zmienila-sie-popularna-aktorka-6936494590659200a
Dlaczego piszę o Meg Ryan?
Bo Doxa SUB była dla mnie niczym Meg Ryan. Zobaczyłem ten zegarek wieki temu i od razu się w nim zakochałem. Podobnie jak Meg miał piękne kształty, które kusiły niejednego mężczyznę, a pomarańczowa tarcza wyglądała jak jej rozpromieniona twarz - pragnąłem jego, pragnąłem jej...ale byli równie nieosiągalni. Dodam, że Doxa w moim sercu, ale też i w głowie, ma wyjątkowe miejsce, gdyż ojciec zawsze potarzał, że to znamienita manufaktura. I dla mnie Doxa jest znamienitą manufakturą i nic chyba już tego nie zmieni. Ma należne miejsce w panteonie gwiazd zegarmistrzostwa, tuż obok Patek Philippe. Możecie się oburzać, że przecież nie ma startu do Patka, że to nie ten poziom i w ogóle jestem niepoważny, ale to mój panteon i mogę w nim umieścić, co tylko chcę - umieszczam Doxę.
Wracając do SUBa, ten zegarek, ta linia zegarków idealnie wpisuje się w mój typ zegarka sportowego, wakacyjnego. Gdy patrzę na SUBa widzę hawajskie koszule powiewające na wietrze, widzę zimne piwko w równie zimnym kuflu, widzę też wieczornego drinka po dniu pełnym aktywności. Tym dla mnie jest Doxa SUB. Przez lata był to zegarek niemalże niedostępny. Doxa wydzieliła markę SUB i oferowała ją jedynie w USA, na rynku europejskim można było ją kupić tylko z drugiej ręki.
Źródło: https://www.analogshift.com/products/doxa-sub-300t-professional-synchron-dial
Zapomniałem o SUBie, w ogóle zapomniałem o zegarkach i żyłem w beztroskiej nieświadomości. Ale gdy dobrych kilka lat temu na powrót zacząłem interesować się zegarkami, przypomniałem sobie o SUBie...i...znów był niedostępny. Nie mogłem skonfrontować mojego wyobrażenia o tym zegarku z rzeczywistością, gdyż nie można było go nigdzie przymierzyć, zobaczyć. Używane SUBy kosztowały dla mnie fortunę i stanowiły mur nie do przeskoczenia dla mojego portfela i mojej głowy - nie, tyle na zegarek nie wydam, są pewne granice, linie, które sam sobie wykreśliłem i ich nie przekroczę...i wiecie co? Nie przekroczyłem.
Był sobie zatem ten SUB, podobnie jak Meg, gdzieś w Stanach, nieosiągalny, niedostępny, nie do zdobycia...lata mijały, a Doxa tworzyła coraz to nowe wersje SUBa: z pomarańczową tarczą - proffesional, ze srebrną - searambker, z czarną - sharkhunter, z żółtą - divingstar, z granatową - caribbean, z białą - whitepearl, z turkusową - aquamarine, z zieloną - sea emerald, werję army, wersję beta, z włókna węglowego, z tytanu, które niczym zastrzyki z botoksu pozwalały utrzymać Doksie młodą i pełną wigoru twarz. Pojawiły się nawet grupy kolekcjonerów zwanych doxacholikami, którzy chcieli mieć wszystkie wersje Doksy SUB. Czytałem gdzieś kiedyś o nich. Mi pozostało przyglądać się rozwojowi wydarzeń, co jakiś czas wzdychając za pomarańczową tarczą, ale i zapominając czasami o jej istnieniu. Była przecież tak daleko...
Kilka lat temu, nie pamiętam dokładnie ile, a i to nie jest tutaj najważniejsze, Doksa postanowiła wrócić z SUBem do Europy, ba postanowiła pojawić się i w Polsce. Piszę wrócić, a ona tak naprawdę przyjechała tutaj po raz pierwszy. Swoją drogą wiecie, że Meg Ryan ma polskie korzenie? Nagle SUB stał się dostępny. Można było się przejść do Apartu, a później i do innych sklepów z zegarkami, aby na własne oczy obejrzeć SUBa. Można było go przymierzyć, poczytać recenzje, pooglądać filmiki, a nawet...kupić! I to w całkiem niezłej cenie, nawet z możliwością rabatów! Świat stanął na głowie, a w mojej rozpoczęła się mała wojna: kupić? nie kupić? Kupię. Nie, jednak nie...znacie to pewnie z autopsji. Kiedyś wszystko było prostsze: Meg była w Stanach, a ja w Polsce. Nie spotkamy się. Sprawa jasna i oczywista.
A teraz? A teraz mamy 97 modeli w samym tylko APARCIE! 97 modeli! I wiecie co? Dla mnie to już trochę za dużo...Można powiedzieć, że takiemu to nigdy nie dogodzisz. Jak SUBa w Polsce nie było, to źle, jak jest też niedobrze. Teraz mamy ogromny wybór. Możemy wybierać w modelach 200, 200T, 300, 300T, 600T, 1500T, Army, C-graph, Clive Cussler LE i Bóg wie w czym jeszcze. Mamy ogromny wybór kolorów tarcz, mamy wersje beta. Można powiedzieć, że miłośnik...miłośnik, raczej adorator Doksy SUB, będzie w siódmym niebie. Nie jestem. Czasami mniej znaczy więcej, czasami przemawia za nami konserwatywne przywiązanie do tradycji, może pewnego rodzaju elitarność, czy nawet niedostępność. Co chcę przez to powiedzieć? Ano to, że jak Doxa SUB była daleko, była całkowicie poza horyzontem, nieosiągalna to jakoś bardziej mnie do niej ciągnęło. Teraz czytam o niedoskonałościach zapięcia, źle spasowanych endlinkach...a przecież to moja Meg, ikona, legenda, miłość. Z drugiej strony każdy może mieć taką Doksę, jaką chce: mniejszą, większą, żółtą, zieloną, carbonową, będą pewnie i inne warianty kolorystyczne - taki jest świat, nie można stać w miejscu - doskonale to rozumiem i szanuję. Ale...tak, zawsze musi być jakieś "ale". Ale przysłowiowym listkiem mięty, za sprawą którego mi się tutaj ulało, była zapowiedź najnowszej kolekcji SUB 200T Diamonds. Kolekcji, która w zapowiedziach zbiera pochlebne opinie za odwagę i przełamanie klasycznego podejścia do zegarka typu diver. Nie zamierzam tutaj recenzować nowej kolekcji, ale rzeczywiście, zastąpienie nurkowego bezela bezelem z diamentami jest podejściem niezwykle nowatorskim. Widziałem takie roleksy, które nawet ciekawie wyglądały, ale tutaj tych malutkich świecidełek jest za dużo i, jak dla mnie, nie pasują do klimatu zegarka. Pewnie finansowo się to zepnie i nowe SUBy szybko znajdą swoich właścicieli, pewnie możemy się niedługo spodziewać wersji karbonowej z diamentami i tarczą z awenturynu. Kto wie?
Źródło: https://wristreview.com/introducing-the-new-doxa-sub-200t-diamonds-watches/
Mi ta propozycja całkowicie nie podeszła i poczułem lekkie zażenowanie, że moja Doxa zrobiła sobie coś takiego. Kiedy po raz pierwszy zobaczyłem zdjęcia Doksy SUB 200T Diamonds w mojej głowie pojawił się obraz Meg i tego, jak teraz wygląda. Znowu dostrzegłem podobieństwa pomiędzy ukochanym zegarkiem, a ukochaną aktorką. Bo można powiedzieć o obu powiedzieć: niegdyś piękna i nieosiągalna, jedyna i cudowna, teraz jest karykaturą samej siebie, która zatraciła się w poprawianiu swojej urody...Kochałem ją.
Źródło: https://jastrzabpost.pl/meg-ryan-obecnie,6974755787044993a
- Doceń i poleć nas:
poprzedni
Warsztaty w Mysłowicach / Tarnowskich Górach
następny
Droga ku zatraceniu, czyli zegarki w moim życiu. Celebrytka...Eterna KonTiki.