Diabeł tkwi w szczegółach... - część 2
- Autor: Jędrek Wojnar (Gio)
- /
- Dodano: 8.04.2022
- /
- Kategoria: Wywiady
- /
Kontynuuję swój cykl poradnikowy zapoczątkowany tydzień temu.
2. Teoria i technika
Sprzęt o jakim warto pomyśleć zabierając się za fotografowanie zegarków w skali makro (lub wręcz bez jakiego za taką fotografię nie warto się zabierać), opiszę w odniesieniu do przedstawionych w pierwszym odcinku najpoważniejszych problemów związanych z tego typu fotografią. Zwłaszcza że wszystkie te dylematy są ze sobą związane poprzez zależności dotyczące ekspozycji. Na początek jednak kilka podstawowych pojęć, niezbędnych do zrozumienia tematu.
Ekspozycja to układ trzech powiązanych ze sobą wartości - czasu naświetlania, wartości przysłony oraz czułości matrycy rejestrującej obraz. Opiszę najpierw te parametry, a następnie wytłumaczę w jaki sposób są one ze sobą powiązane i jak wpływają na obraz powstający na matrycy aparatu.
Czas naświetlania to czas, przez jaki światło dociera do matrycy. Innymi słowy jest to czas, przez jaki otwarta jest migawka, czyli “zasłona” blokująca dostęp światła do matrycy. Ten czas w zależności od typu aparatu możemy regulować w zakresie od kilkudziesięciu sekund do ułamkowych części sekundy rzędu 1/4000 sekundy bądź krótszych. W aparatach kompaktowych i w aparatach z wymienną optyką ten czas możemy samodzielnie regulować w kilku trybach fotografowania – np. w trybi emanualnym lub trybi epriorytetu czasu. W większości smarfonów również mamy możliwość wpływania na ten czas w ręcznym trybie fotografowania, często określanym mianem “Pro”. Przez samodzielną regulację rozumiem ręczną zmianę tej wartości w odróżnieniu do sytuacji kiedy robi to elektronika aparatu w trybie automatycznym.
Wartość przysłony to średnica otworu przez jaki światło wpadające przez obiektyw dociera do matrycy. Wartości najmniejsze – f1.4 lub f2.8 – oznaczają najbardziej otwartą przysłonę, czyli otwory przysłony o największej średnicy, wartości liczbowo największe – f11 lub f32 – oznaczają przysłonę bardzo przymkniętą czyli bardzo mały otwór przepuszczający światło do matrycy. Zmiana wartości przysłony o jeden stopień w górę lub w dół oznacza dwukrotną zmianę – zmniejszenie lub powiększenie – powierzchni tego otworu. Czyli np. zmiana z wartości 2.8 na 4 (skala wartości przysłon jest logarytmiczna) daje w efekcie dwukrotnie mniejszą powierzchnię otworu przysłony i dwukrotnie mniejszą porcję światła padającą na matrycę przy tym samym czasie naświetlania. We współczesnych aparatach skala wartości przysłon jest bardziej rozbudowana i poza podstawowymi wartościami mamy do dyspozycji wartości pośrednie, odpowiadające najczęściej zmianie powierzchni otworu przysłony z krokiem mniejszym niż dwukrotność tej powierzchni.
Czułość to zdolność matrycy do generowania obrazu z porcji światła wpadającego przez obiektyw. Im wyższa czułość, tym mniej światła potrzebujemy do wygenerowania obrazu na matrycy. Inaczej mówiąc, przy większej czułości możemy wykonać zdjęcie nawet w ciemnym pomieszczeniu. Przy niskiej czułości będziemy fotografować na słonecznej plaży z ogromną ilością światła.
Czas naświetlania, wartość przysłony i czułość matrycy to parametry nierozerwalnie ze sobą powiązane i mające konkretny wpływ na charakter obrazu powstający na matrycy. Powiązanie to i wpływ poszczególnych parametrów na finalny obraz świetnie ilustruje poniższa infografika.
Zaczniemy od omówienia roli czułości, oznaczej często tak jak na powyższej infografice, symbolem ISO. Tak jak wspomniałem wcześniej decyduje ona o ilości światła – fotonów – potrzebnych do wygenerowania obrazu na matrycy. Im wyższa czułość, tym mniej światła potrzebujemy. Zatem fotografując w ciemnym klubie oświetlonym nastrojowym, oszczędnym światłem użyjemy wysokiej czułości. Na rozpalonej słońcem plaży zmniejszymy czułość do minimum. Ale zmiana czułości na wysoką, pozwalającą na fotografowanie przy gorszym oświetleniu, nie jest niestety bezkosztowa. W tym właśnie aspekcie przejawia się największy wpływ czułości na powstający obraz. Mianowicie im wyższą czułość ustawimy, tym bardziej ziarnisty będzie powstający obraz. Będzie on „zaszumiony”, okraszony widocznymi różnokolorowymi punktami pogarszającymi szczegółowość obrazka. Niekiedy taki efekt jest pożądany, np. kiedy chcemy uzyskać obraz podobny do tych z wysokoczułych klisz analogowych, dających artystyczną ziarnistość. Jednak w fotografii produktów, a zwłaszcza zegarków, staramy się ziarnistości unikać, bo psuje ona bardzo istotną w tym przypadku szczegółowość zdjęcia.
Przy ustalonej czułości optymalną ilość światła padającego na matrycę, czyli inaczej mówiąc optymalną ekspozycję, możemy uzyskać regulując czas naświetlania i wartość przysłony. Możemy mówić o balansie tych dwóch wartości. Jeśli wydłużamy czas naświetlania, to dla „wpuszczenia” przez obiektyw tej samej porcji światła wynikającej z ustawionej czułości, możemy zmniejszyć otwór przysłony. I odwrotnie – powiększenie otworu przysłony możemy zbalansować skróceniem czasu naświetlania. Dlaczego regulujemy te dwie wartości? Bo mają one, zgodnie z ilustracją powyżej, wpływ na wspomnianą już głębię ostrości i obraz obiektów będących w ruchu. Żeby sfotografować biegnącego sportowca lub pędzące auto, musimy użyć krótkiego czasu naświetlania, żeby „zamrozić” ruch. W przeciwnym wypadku obraz tego poruszającego się obiektu będzie rozmyty, poruszony, a często nie o to nam chodzi. Z kolei wartość przysłony wpływa na głębię ostrości, czyli zakres odległości od obiektywu, w którym fotografowany obraz jest ostry. Duży otwór przysłony – czyli mała wartość przysłony f1.4 lub f2.8 – daje bardzo małą głębię ostrości. Przydatną np. przy portretach – twarz bądź cała postać portretowanej osoby są ostre, ale tło jest malowniczo rozmyte żeby jego detale nie zakłócały skupienia na najważniejszym elemencie zdjęcia. Przy fotografii krajobrazowej z kolei, pożądana jest jak największa głębia ostrości, żeby kępa traw tuz przed nami była tak samo ostra jak zamek w oddali.
W fotografii produktowej i makro – czyli w fotografii naszych zegarków – najczęściej potrzebujemy jak największej głębi ostrości, bo jak już wspomniałem w części 1 mojego cyklu, maleje ona bardzo mocno wraz ze zbliżaniem się do fotografowanego obiektu. Dlatego wartości przysłony na jakich pracujemy przy tego typu produktowej fotografii często wahają się wokół wartości przynajmniej f16 lub f22.
Czas naświetlania nie jest bardzo istotny w tego typu fotografii, bo zazwyczaj fotografujemy zegarki w statycznych, nieruchomych układach, możemy więc praktycznie dowolnie ustawiać czas naświetlania o ile tylko zadbamy o unieruchomienie aparatu, np. statywem. Bo przy dłuższych czasach naświetlania nie tylko poruszający się fotografowany obiekt może spowodować rozmycie. Poruszenie, nawet lekkie, aparatu względem nieruchomego obiektu może dokładnie tak samo rozmyć obraz jeśli czas naświetlania jest dłuższy.
Przechodząc do wspomnianych wyzwań fotografii produktowej i makro. Minimalna odległość ostrzenia wiąże się najbardziej z rodzajem obiektywu jakim dysponujemy. Do szerszych kadrów, w których zegarek jest tylko jednym z elementów scenerii, a obok niego mamy kompozycję kilku innych elementów, możemy użyć standardowych, uniwersalnych obiektywów, bo możemy tę scenę fotografować z większej odległości. Jeśli jednak chcemy wniknąć w niuanse i detale samego zegarka, pokazać finezyjne kształty wskazówek, różnorodność szlifów koperty czy zdobienia części mechanizmu przykrytego szafirowym szkłem, potrzebujemy zbliżyć się maksymalnie do tych elementów.
Poprawne zdjęcia można robić nawet współczesnymi smarfonami, jednak trzeba mieć świadomość, że maksymalne zbliżenia wykonywane za pomocą smartfona są często realizowane przez oprogramowanie aparatu poprzez wycinanie i powiększanie fragmentu obrazu tworzonego na matrycy, a nie przez optykę. Co za tym idzie, szczegółowość takiego obrazu jest niewielka i już przy delikatnym powiększeniu takiego zdjęcia przy wyświetlaniu na ekranie większym niż telefon, otrzymujemy bardzo nieostre kontury i mało estetyczną pikselizację, czyli widoczne duże punkty, z których złożony jest obraz.
Zdjęcia makro można robić też lepszymi aparatami kompaktowymi, zwłaszcza wyposażonymi w obiektywy typu zoom – o zmiennej ogniskowej. Jednak najlepsze rezultaty otrzymamy posługując się obiektywami specjalizowanymi do fotografii makro. Są to obiektywy o skali odwzorowania 1:1 (patrz część 1) lub większej, pozwalające na fotografowanie w dużym zbliżeniu.
Warto w tym momencie wspomnieć o pewnej istotnej, a mogącej wprowadzać w zakłopotanie różnicy w podawanych parametrach aparatów kompaktowych i obiektywów przeznaczonych do aparatów z wymienną optyką. Chodzi o parametr nazywany minimalną odległością ostrzenia. Dla aparatów kompaktowych ten parametr oznacza odległość od przedniej soczewki obiektywu wbudowanego w taki aparat, do fotografowanego obiektu. Dla kompaktów najbardziej przydatnych do fotografii makro ten parametr może wynosić np. 2 cm. Czyli końcówkę obiektywu takiego „kompaktu” możemy zbliżyć do zegarka na odległość 2 cm! W przypadku aparatów z wymienną optyką tę odległość mierzy się nie od soczewki obiektywu, ale od powierzchni matrycy mieszczącej się w korpusie aparatu i zazwyczaj wynosi ona kilkanaście-kilkadziesiąt cm. Więcej, ale pomiędzy matrycą a obiektem mamy obiektyw, którego długość może być całkiem spora.
Zmniejszenie odległości ostrzenia, czyli możliwość zbliżenia się do fotografowanych detali przy zachowaniu możliwości wyostrzenia obrazu, możemy uzyskać również bez wyspecjalizowanego obiektywu makro. Mogą w tym pomóc pierścienie pośrednie oraz soczewki makro (close up). Pierścienie pośrednie to różnej długości adaptery, których zadaniem jest odsunięcie soczewek obiektywu od powierzchni matrycy i zmniejszenie w ten sposób minimalnej odległości ostrzenia, która dla standardowych obiektywów „nie makro” jest zbyt duża, żeby można było za ich pomocą zrobić zbliżenia drobnych detali. Pierścienie takie z jednej strony mają złącze „męskie” takie jak obiektyw, służące do zamontowania w korpusie aparatu, z drugiej zaś strony posiadają złącze, do którego montujemy obiektyw. Dlatego należy je dobierać do typu złącza obiektywu w jakie wyposażony jest nasz aparat. Np. pierścienie do Canona nie pozwolą na zamontowanie do aparatu Sony, bo złącza obiektywów tych aparatów są zupełnie inne. Pierścień pośredni jest zatem „przedłużaczem” obiektywu. Dzięki niemu możliwe jest zbliżanie obiektywu do fotografowanego obiektu przy zachowanej możliwości ostrzenia. Pierścienie w zależności od wykonania mogą być wyposażone w złącza przenoszące komunikację korpusu aparatu z obiektywem. W najprostszych wersjach jest to tylko dystans z uchwytami bagnetowymi dla obiektywu i korpusu, odcinający wymianę informacji między tymi urządzeniami i tylko mechanicznie odsuwający soczewki obiektywu od matrycy aparatu.
Zestaw pierścieni pośrednich w dwóch rozmiarach.Z kolei soczewki makro można porównać do lupy, tyle że wyposażonej w gwintowany pierścień pozwalający umocować ją do końcówki obiektywu za pomocą gwintu przeznaczonego do montowania filtrów fotograficznych. Chcąc wyposażyć się w taką soczewkę należy sprawdzić, jaka jest średnica gwintu do mocowania filtrów w obiektywie jaki posiadamy. Soczewki makro powiększają obraz przekazywany przez obiektyw do matrycy, mogą go jednak znacząco zniekształcać, zwłaszcza na obrzeżach kadru. Dlatego soczewki są zdecydowanie najmniej przeze mnie polecanym sposobem na wnikanie w detale zegarka.
Zestaw soczewek makro o czterech stopniach powiększenia.Pora na omówienie problemu głębi ostrości przy fotografowaniu małych obiektów z niewielkiej, bądź ekstremalnie małej odległości. Pierwsza bardzo ważna sprawa nawiązująca do omawianych wcześniej obiektywów. Przy fotografii makro nie warto zawracać sobie głowy automatycznym ustawianiem ostrości (autofocus). Ten system nie ma praktycznego zastosowania w takich warunkach. Ostrość najlepiej ustawiać ręcznie, bo system autofocus w ekstremalnych zbliżeniach, przy skąpym oświetleniu, może się pomylić lub wręcz nie być w stanie wyostrzyć interesującego nas detalu. Układ ten działa bowiem w oparciu o detekcję maksymalnego kontrastu i przy jego braku może się pogubić. Jak już wspomniałem, przy dużych zbliżeniach konieczna do uzyskania odpowiedniej głębi ostrości wartość przysłony to f16, f22, a niekiedy nawet f32 co oznacza już bardzo małą ilość światła wpadająca przez obiektyw i pociąga za sobą konieczność podnoszenia czułości bądź wydłużania czasu naświetlania dla uzyskania poprawnej ekspozycji. Dlatego pracując z głębią ostrości warto tak układać fotografowaną scenę, żeby efekt nieostrości kreatywnie wykorzystać lub ominąć. Na przykład chcąc pokazać w pełni ostrą tarczę zegarka z pięknym szlifem słonecznym, nie warto próbować fotografować jej pod kątem, z ukosa, bo w obszar głębi ostrości wejdzie nam najczęściej tylko niewielka jej część (patrz zdjęcie tarczy zegarka z części 1 niniejszego cyklu). Lepiej ustawić tarczę prostopadle do osi obiektywu – bądź jak kto woli, równolegle do powierzchni soczewki i matrycy aparatu – zapewniając sobie w ten sposób ulokowanie całej tarczy w obszarze głębi ostrości. Z tego samego względu jeśli chcemy np. sfotografować w całości ostry napis na tarczy zegarka, to warto go ustawić w taki sposób w stosunku do aparatu, aby był on prostopadły do osi obiektywu i cały wszedł w obszar ostrości. W przeciwnym wypadku ostre będzie tylko kilka liter, a reszta będzie rozmyta przy mniejszej głębi ostrości. Precyzja z jaką potrzebujemy ustawiać ostrość powoduje, że praktycznie niemożliwe może być wykonanie zadowalającego zdjęcia aparatem trzymanym w rękach. Zdecydowanie zalecanym, a wręcz koniecznym jest używanie statywu, o czym powiem jeszcze więcej w kolejnym akapicie.
Oczywiście maksymalna ostrość i duża głębia ostrości nie zawsze są dogmatem. Jeśli chcemy np. sfotografować zegarek leżący na boku koperty i "odciąć" go od tła poprzez rozmycie tego tła, to niewielka głębia ostrości obejmująca samą kopertę da nam dokładnie taki efekt i doskonale odseparuje zegarek od nieostrego tła skupiając na nim uwagę widza.
Świadome uzyskanie ostrości w pożądanym miejscu przy tak ekstremalnych zbliżeniach, może być niemożliwe bez użycia statywu.
Ostatnim elementem rozważań o elementach technicznych istotnych przy fotografii zegarków jest światło. Jest to temat niesamowicie szeroki, o którym pisze się specjalistyczne książki, więc trudno go zgłębić w krótkim poradniku. W kolejnej części mojego cyklu poświęconej praktycznym aspektom fotografowania zegarków i zastosowania wszystkich opisywanych tutaj aspektów teoretycznych i technicznych, poświęcę światłu więcej uwagi, teraz chciałbym przede wszystkim opisać jego powiązanie z przysłoną czyli głębią ostrości i czułością. Jak już wspomniałem, żeby uniknąć ziarna na wykonywanych fotografiach posługujemy się minimalną czułością. W wielu aparatach jest to wartość 100 ISO. Idąc dalej, do uzyskania dużej głębi ostrości przy dużym zbliżeniu obiektywu do fotografowanego obiektu potrzebujemy się posłużyć wysoką wartością przysłony, czyli mocno przymykamy obiektyw. Mamy zatem niską czułość (dla uniknięcia ziarnistości) i niewielką średnicę otworu przysłony (dla dużej głebi ostrości). Do matrycy dociera więc niewiele światła. Dlatego żeby zapewnić poprawną ekspozycję, musimy posłużyć się stosunkowo silnym źródłem światła do oświetlenia fotografowanego zegarka albo wydłużyć odpowiednio czas naświetlania. Aby zagwarantować sobie maksymalną elastyczność w kształtowaniu efektu jaki chcemy uzyskać na finalnej fotografii, powinniśmy móc dowolnie regulować obydwoma tymi parametrami. Na zasadzie – niska czułość i mały otwór przysłony, potrzebuję długiego czasu naświetlania albo oświetlam obiekt mocnym źródłem światła żeby zapewnić poprawną ekspozycję, czyli mówiąc najprościej odpowiednio „jasne” zdjęcie. Żeby dowolnie manipulować czasem, powinniśmy bezwzględnie posługiwać się stabilnym statywem w celu unieruchomienia aparatu. Jest to jeden z najistotniejszych elementów wyposażenia przy fotografii produktowej i makro. Co więcej, często sam statyw nie zapewnia całkowitego unieruchomienia, bo nawet delikatne trącenie przy naciskaniu przycisku migawki, może spowodować poruszenie aparatu i w efekcie rozmycie obrazu. Dlatego zdecydowanie warto posługiwać się wężykiem spustowym pozwalającym na uruchamianie migawki bez jakiegokolwiek dotykania aparatu. Jeśli nie posiadamy wężyka można wspierać się samowyzwalaczem aparatu. Ustawimy samowyzwalacz na kilka sekund, wciskamy przycisk uruchamiający migawkę i odrywamy rękę od aparatu. Kilka sekund do zadziałania samowyzwalacza pozwala uniknąć poruszenia aparatu. Dobrze jest też dysponować regulowanym źródłem światła lub kilkoma źródłami światła, bo nie zawsze oświetlenie tylko z jednej strony pozwoli uzyskać zadowalający nas, ciekawy efekt. O tym aspekcie więcej powiem w trzciej części poradnika.
W kolejnej części cyklu opowiem, jak tę teoretyczną i techniczną wiedzę wykorzystywać praktycznie przy fotografowaniu zegarków. Do poczytania za tydzień!
Jędrek Wojnar
www.andrzejwojnar.pl
- Doceń i poleć nas:
poprzedni
Diabeł tkwi w szczegółach, czyli jak robić lepsze zdjęcia zegarków - część 1
następny
Diabeł tkwi w szczegółach, czyli... - część 3