Xicorr Mistral - recenzja

  • Autor: Tomasz Frąckowiak
  • /
  • Dodano: 15.09.2020
  • /
  • Kategoria: Recenzje i testy
  • /

Do zegarków tej marki czuję miętę przez model Fiata 125p, którego kiedyś miałem i którego zapewne odkupię niebawem. Jest też drugi powód, dla którego czuję sympatię do Xicorra, a jest nim osoba Adama, właściciela brandu, którego historia dowodzi tego, że warto iść za marzeniami. Mało tego, dzieli się tymi marzeniami z fanami polskiej myśli motoryzacyjnej wypuszczając na rynek zegarki, które jawnie nawiązują – nie tylko nazwą – do historii polskiej motoryzacji. Nie inaczej jest w tym przypadku. Kiedy zobaczyłem nowy model Mistral, od razu przed oczami ukazały mi się retrospekcje z dzieciństwa związane z Polonezem, a wszystko za sprawą charakterystycznej kraty na tarczy. Od kiedy pamiętam deska rozdzielcza i zegary w samochodzie odgrywały dla mnie niezwykłą rolę (zwłaszcza jeśli chodzi o polskie samochody, ponieważ „zagranicznych” na przełomie lat 80’ i 90’ było niewiele) i stąd najbardziej utkwił mi w pamięci ten element.
  Postanowiłem, że napiszę do Adama wiadomość z prośbą o przysłanie zegarka do recenzji i dziś możecie przeczytać kilka moich przemyśleń odnoszących się do Mistrala.
 Zapraszam Was do lektury J

Opakowanie:

Zegarek dostajemy w małym pudełku, którego zewnętrzny materiał imituje skórę. Pudełko jest śliskie w dotyku, logowane - a co może być miłym akcentem - zostało w całości wykonane w Polsce, o czym informuje nas napis. Wewnątrz opakowania znajduje się zegarek na skórzanym pasku, drugi pasek gumowy oraz narzędzie do zmiany tychże.

Koperta:

Zaczniemy od  koperty. Koperta została w całości wykonana ze stali chirurgicznej 316L, a jej szerokość bez koronki została zaprojektowana na 44mm, co czyni zegarek dość sporym. Do tego uszy, których długość wynosi niespełna 52mm powodują, że zegarek przeznaczony jest dla fanów większych zegarków. Co zaskoczyło mnie na plus, to wysokość zegarka wynosząca zaledwie 11,7mm. Wartość ta i wyprofilowane ku dołowi uszy sprawiają, że zegarek nosi się bardzo komfortowo, natomiast przez ścięte pionowo boki, koperta wydaje się zdecydowanie grubsza (jest to tylko złudzenie).


 Na godzinie 3:30 znajduje się zakręcana koronka, którą, ze względu na drobne frezy, dobrze się obsługuje. Po chwilowym zastanowieniu stwierdzam, że napisać dobrze to jak nic nie napisać. Przez moją kolekcję przewinęło się bez mała 100 sztuk zegarków. Były to zegarki za kilkaset i kilkanaście tysięcy złotych, ale w żadnym zegarku ustawienia godziny nie obsługiwało się tak komfortowo, jak w przypadku Mistrala. Wpływ mają na to wyżej wspomniane dość gęste nacięcia, ale również umiejscowienie koronki na godzinie 3:30. Dzięki temu, palce układają się na niej bardziej naturalnie i śmiało można zmieniać datę i godzinę, z założonym na nadgarstku zegarkiem. Zewnętrzna, logowana  strona koronki posiada jedyną polerowaną powierzchnię, jeśli chodzi o całą kopertę zegarka.



Koperta jest w całości szczotkowana; boki posiadają szlif pionowy, natomiast luneta wykończona została szlifem okrężnym. Jakość szlifów jest bardzo dobra.


Całość od spodniej części zamyka dekiel, na którego powierzchni znajduje się grawerowany laserem szkic przedstawiający Poloneza Mistrala oraz informacje dotyczące zastosowanego szkła, wodoszczelności, kraju pochodzenia i materiału, z którego powstała koperta.

Tarcza:

Od czego by tu zacząć… Miałem spory ból głowy z wyborem koloru, ale postanowiłem, że poproszę Adama o pożyczenie Mistrala z zieloną tarczą. Ostatnimi czasy większość zegarków z mojej kolekcji ma czarną tarczę, dlatego chciałem choć przez kilka tygodni ożywić wygląd swego rotomatu.
Na ciemnozieloną tarczę spoglądamy przez szkło szafirowe, pokryte od wewnętrznej strony warstwą antyrefleksu, który dość dobrze radzi sobie z odbiciami światła.
Na zewnętrznej części tarczy znajduje się pierścień z podziałką sekundową. Jest on w kolorze tarczy. Dodatkowo od 45 do 55 sekundy, wzdłuż podziałki na pierścieniu znajduje się pasek o ciemnożółtym  odcieniu, a od 55 do 60 sekundy owy pasek zmienia swój kolor w czerwony. Taka sama linia, tylko w dolnej części tarczy ciągnie się od 25 do 35 minuty; tym razem ma ona kolor zielony, co w pełni usprawiedliwia to, że zauważyłem ją dopiero po kilku dniach noszenia zegarka.


Tarcza właściwa została podzielona w kratę nawiązując tym samym do zegarów w Polonezach.
Żeby było ciekawiej pola w kratkach mają naprzemiennie inaczej ułożoną strukturę lakieru, przez co następuje efekt szachownicy. Całość bardzo efektownie się mieni i zmienia swe barwy – kiedy światło pada na wprost, pola z minutami 15,30,45,60 są ciemne, z kolei przy padaniu bocznego światła role się odwracają i wspomniane wyżej pola mają jasny odcień, a ściemniają się pozostałe pola, które dotychczas były jasne. Przyznam, że bardzo podoba mi się ten efekt i nie spotkałem go dotychczas w zegarkach, które nosiłem.


Spoglądając na indeksy wiemy, że mamy do czynienia z zegarkiem dla fanów motoryzacji.  Na zewnętrznej części znajduje się wskazanie minut, a dookoła wewnętrznego pola znajduje się skala ze wskazaniem godzin. Takie rozmieszczenie na cyferblacie nie jest  nowym pomysłem, ponieważ w czasach II wojny światowej Luftwaffe zaprojektowała specjalny zegarek dla obserwatorów, którego układ na tarczy jest bardzo podobny.


Wracając do tarczy, wewnętrzna jej skala podzielona jest na dwanaście godzin, choć ważniejszym aspektem jest tutaj podobieństwo do obrotomierza Poloneza Mistrala. Indeksy minutowe i godzinowe są nadrukowane, z tym że minutowe pokryte są Superluminową C1, a godzinowe zwykłą białą farbą.  Luminovą C1 zostały również pokryte wskazówki godzinowa, minutowa oraz końcówka sekundnika. Luma świeci dość intensywnie na samym początku, lecz jej świecenie słabnie z każdą minutą i stosunkowo szybko staje się bardzo słabe. Wskazówki zostały w całości spolerowane, co bardzo ładnie kontrastuje z matową strukturą tarczy i szczotkowaną kopertą. Sekundnik został pomalowany na żółto, co moim zdaniem dobrze współgra z zielenią cyferblatu i nadaje zegarkowi sportowego sznytu. W modelach z czarną tarczą można wybrać kolor sekundnika.

Pasek:

Jak  wspomniałem na początku, w zestawie otrzymujemy dwa paski, jeden skórzany, a drugi gumowy.
Zacznijmy od paska skórzanego. Większość ludzi czytających nasze recenzje wie, że noszone przeze mnie zegarki „lądują” najczęściej na bransolecie. W tym przypadku bransoleta wydaje się jednak nienajlepszym rozwiązaniem. Pasek moim zdaniem pasuje idealnie do tego typu zegarka. Pasek skórzany został stworzony przez polską firmę  Pattini , o której już kiedyś wspominaliśmy na łamach naszego bloga. Pasek jest wykonany wyśmienicie, ma przeszycia z białej nici, a dodatkowym smaczkiem jest w tym przypadku zakończenie przeszycia od godziny szóstej, które ma kształt kraty.
Jest to oczywiste nawiązanie do tego, co widzimy na tarczy zegarka. Niby nic, a jednak taki element pozostawia miłe wrażenie.


Pasek gumowy, który dostajemy w zestawie, również jest bardzo dobrej jakości. Guma jest dość miękka i bardzo dobrze układa się na nadgarstku. Perforacje wewnątrz i na zewnątrz nadają gumowemu paskowi sportowego charakteru – choć z natury praktycznie każdy gumowy pasek zdaje się być takim o sportowym sznycie, jednak w tym przypadku jego wewnętrzna strona została ponacinana w kształt bieżnika opony.

Mechanizm:

Wewnątrz zegarka znajduje się znane i lubiane – zwłaszcza przez producentów niezależnych – Seiko NH35. Nie będę się tutaj rozpisywał na temat jego charakterystyki, ponieważ kilkukrotnie opisywaliśmy go przy okazji  recenzji innych zegarków. Dodam tylko, że  w tym przypadku mechanizm został dobrze wyregulowany, a jego odchyłka czasowa nie przekracza 5 sekund na dobę.

Podsumowanie:

Mistral bardzo spodobał mi się po pierwszych zdjęciach prototypów. Znacie to uczucie, kiedy zamawiacie zegarek, który widzieliście tylko na zdjęciach i towarzyszy temu swego rodzaju niepewność, czy sprosta waszym oczekiwaniom na żywo? W tym przypadku, zaraz po rozpakowaniu, wszelkie wątpliwości rozwiały się same. Ba! Efekt szachownicy na tarczy okazał się na żywo rewelacyjnym bonusem, choć ze względu na ograniczenia matrycy na zdjęciach ciężko jest go zarejestrować. Jedynym minusem – dla niektórych - może okazać się wielkość, bo zegarek nie należy do małych.
Xicorr kolejny raz udowodnił, że nie boi się wyzwań i konsekwentnie realizuje swoje zamierzenia, konfrontując zegarki z historią polskiej motoryzacji. Moim zdaniem Mistral bardzo dobrze odwzorowuje zegary w Polonezie z lat 80-tych, co może być gratką dla byłych i obecnych właścicieli Polonezów.  Jest to jeden z takich zegarków, obok których nie da się przejść obojętnie. Jeśli dodatkowo weźmiemy pod uwagę bardzo dobrą jakość wykonania, zestaw – z jakim otrzymujemy zegarek i świadomość, że zegarek częściowo powstał w Polsce, to kwota 1499 PLN ( aktualnie w przedsprzedaży, normalna cena wyniesie 1599 PLN), nie wydaje się być kwotą wygórowaną.