Wojna z podróbkami. Kolejne Starcie.
- Autor: Andrzej Zdzitowiecki
- /
- Dodano: 15.12.2017
- /
- Kategoria: Z życia Klubu
- /
Późną nocą, 5 grudnia w kierunku strzelnicy Warszawianka w Warszawie zmierzały z różnych stron grupki tajemniczych postaci. Coś wisiało w powietrzu, jakaś bitwa. A na bitwę najlepiej zabrać kolegów. Najlepiej z karabinami.
W ten sposób na kolejnej bitwie z podróbkami zegarków spotkali się przedstawiciele Klubu Miłośników Zegarów i Zegarków, redakcji miesięcznika STRZAŁ.pl pro libertate (http://strzal.pl) i agencji detektywistycznej wyspecjalizowanej w ujawnianiu przypadków handlu podróbkami, która nawiązała współpracę z KMZiZ w ramach akcji "Stop Podróbkom". Pomysłodawcą był prezes KMZiZ, Dariusz Chlastawa, a organizatorami spotkania przyjazna strzelnica Warszawianka (Klub Cover) i KMZiZ. Agencja dostarczyła karton skonfiskowanych podróbek, a redakcja STRZAŁ.pl autora poniższej relacji, Andrzeja Zdzitowieckiego, strzelca Heckler&Koch Team Polska, z samopowtarzalnym karabinem Heckler&Koch MR223A3 kalibru .223rem (znanego też jako 5.56x45mm NATO), z lufa o długości 11” i taktycznym celownikiem optycznym Vortex Optics Strike Eagle 1-6x24. Na wszelki wypadek kolega Andrzej przyniósł w charakterze broni zapasowej pistolet Heckler&Koch SFP9-SF, a agencja detektywistyczna pistolet Glock 19 Gen4, oba kalibru 9x19mm NATO.
Jak się okazało, kiedy doszło do walki na najkrótsze dystanse, praktycznie w zwarciu, to i nóż składany Zero Tolerance 0350 wkroczył do walki. Na szczęście żadne z narzędzi walki nie było podróbką i wszystkie sprawowały się wyśmienicie.
Dzięki uprzejmości kierownictwa strzelnicy mieliśmy do dyspozycji cały obiekt długo po godzinach jego normalnej pracy. Wszyscy uczestnicy spoktania, łącznie z ekipa filmującą i robiącą zdjęcia, założyli okulary w celu ochrony oczu przed rykoszetami i odłamkami zegarków oraz użyli ochronników słuchu lub zatyczek do uszu. Tylko na filmach można strzelać bez ochrony słuchu i potem swobodnie, jak gdyby nigdy nic rozmawiać. Nawet jeden blisko oddany strzał może spowodować “dzwonienie” w uszach nawet przez kilka tygodni. Ochrony wzroku i słuchu na strzelnicy nie wolno nigdy zaniedbać. Dotyczy to zawsze wszystkich osób, również tych, które się tylko przyglądają. Gałki oczne niechętnie odrastają, a głuchota też nie jest zbyt przyjemna.
Biorąc pod uwagę że zegarki są celami bardzo małymi, a nie planowaliśmy strzelania precyzyjnego leżąc z bronią podpartą, Andrzej Zdzitowiecki wybrał dystans około 10 m, co stymulowało strzelanie co stosowanych na zawodach dynamicznych IPSC celów w postaci okrągłych płytek o rozmiarze 20 - 30 cm. Każdy kto choć raz próbował strzelać “z wolnej ręki” do takich celów wie że nie jest to wcale takie łatwe. Po paru chwilach celownik broń przestawiony był na wybrany dystans i można było przystąpić do bitwy.
Pierwsze strzelania do podróbek zegarków Casio G-Shock nie dały spektakularnych efektów. Okazało się że małe, bardzo lekkie (3,6g) i bardzo szybkie (ponad 750m/s) pociski z karabinu przechodzą na wylot przez plastikowe obudowy. Oczywiście podróbki już były zniszczone, ale niedostatecznie spektakularnie. Dlatego odłożono je na później, aby dokończyć dzieła z pistoletów.
Przejście na podróbki imitujące Rolexy, TAGi, Bulovy, Longinesy, etc. od razu dało spektakularne rezultaty. Pociski w mgiełce rozpryskujących się szkiełek po prostu usuwały całe werki z kopert. Jeżeli trafienie nie było centralne i pocisk zahaczył o kopertę to nierzadko po prostu ją rozrywał. Wszędzie latały mniejsze i większe fragmenty mechanicznych i elektronicznych werków, tarcze z dziurami po pociskach, rozerwane paski, bransolety i koperty.
Koledzy z biura detektywistycznego postanowili sami wypróbować karabin Hecklera i każdy z nich, po wczuciu się kilkoma pierwszymi strzałami zestrzelił sobie po rządku czy dwóch równiutko zawieszonych podróbek. MR223A3 jest naprawdę poręczną bronią, a celownik Vortexa znacząco ułatwiał sprawę. Jednak co postęp to postęp.
Pewien kłopot sprawiały trzy podróbki damskich zegarków Calvin Klein. Po pierwsze były znacznie mniejsze od większości pozostałych, prawie o połowę, co podnosiło poziom trudności. Po drugie ich sztywne bransolety uniemożliwiały podwieszenie, tak jak innych podróbek, pod stalowym uchwytem do tarcz. Powieszenie na uchwycie wchodziło w grę, ponieważ groziło to uszkodzeniem wyposażenia strzelnicy, a co gorsza rykoszetami. Po chwili zadumy Andrzej wpadł na pomysł. Papierowa tarcza użyta do ustawienia celownika została powieszona, a podróbki przyczepione do tarczy, przebijając ją zamkniętymi bransoletkami. Potem powrót na stanowisko, upewnienie się że wszyscy są za linią ognia, komenda “uwaga, strzelanie”, podpięcie magazynka z nabojami Hornady Steel Match, przeładowanie broni, złożenie, trzy szybkie strzały, ponieważ te podróbki były naprawdę małe to jeszcze szybko czwarty strzał i w miejscu gdzie były przyczepione podróbki ziały trzy wielkie dziury w papierze. Szczątek werków nigdy nie zidentyfikowano. Jest ryzyko że ukryły się i uciekły do jakiegoś odległego kraju, gdzie żyją pod zmienioną marką, ale jest to ryzyko naprawde bardzo niewielkie. Odnaleziono za to trochę szczątków kopert i bransolet.
Teraz nastała pora dokończyć “plastiki” czyli garść, czy dwie, podróbek G-Shocków i Swatchy. W ruch poszły Glock 19 Gen 4 i Heckler&Koch SFP9-SF. Dystans nieco zmniejszono, do około 6 m i koledzy z agencji detektywistycznej w postanowili się poświęcić i ruszyć na pierwszą linię walki, korzystając (nie jednocześnie!) z obu pistoletów. Ponieważ strzelanie do tak małych celów wymagało też kilku strzałów “próbnych” więc pierwsze trafienia poszły w paski, robiąc w nich dość niepozorne dziurki. Ale kiedy duże, dziewięciomilimetrowe, mające masę 8g i prędkość 350m/s pociski zaczęły uderzać w podróbki to efekt był natychmiastowy. Ciężkie, wolne i mające większy przekrój poprzeczny pociski nie przenikały tak łatwo na wylot, dlatego niektóre podróbki po prostu wybuchały feerią kolorowych kawałków.
Ale żądza walki była tak duża że na zapleczu poszedł w ruch składany nóż Zero Tolerance 0350. Okazało się że podrabiany G-Schock nie jest żadnym przeciwnikiem dla sztychu ciężkiego i solidnego ostrza noża Zero Tolerancji (dla podróbek) ze stali S30V, zaprojektowanego przez cenionego projektanta noży Kena Onion’a.
Po zakończonej bitwie był czas na chwilę dla korespondentów wojennych. Broń rozładowano, zabezpieczono, zweryfikowano czy jest rozładowana i zabezpieczona, po czym zweryfikowano raz jeszcze że jest rozładowana i zabezpieczona (bo z bronią żartów nie ma a rutyna i bylejakość jest największym wrogiem bezpiecznego obchodzenia się z bronią) i ekipa fotograficzna mogła wyjść przed linię wylotu lufy karabinu (ale nie przed samą lufę, i nawet rozładowaną broń zawsze należy traktować tak jakby była załadowana) żeby zrobić parę ciekawych ujęć. Kamery już wcześniej stały przed linią ognia, ale tu ucierpieć mógł co najwyżej sprzęt.
Po zakończeniu strzelania, nadeszła chwila na sprzątnięcie pola bitwy. Na szczęście strzelnica wyposażona jest w szerokie szczotki i szufelki do zgarniania łusek, więc zebranie resztek po podróbkach i umieszczenie ich w kartonowym pudle nie zajęło dużo czasu. Komisyjne złożenie pudła ze szczątkami w kuble z napisem “Pozostałe Odpady” zakończyło tą bitwę w wojnie z podróbkami zegarków.
Podróbki zniszczono, strat w ludziach i sprzęcie nie było i wszyscy zgromadzeni powoli rozeszli się w warszawską noc. Do następnego razu.
- Doceń i poleć nas:
poprzedni
A więc, jak to było z dziećmi - podsumowanie 2017roku
następny
Polski rynek zegarków luksusowych ciągle rośnie. Wywiad z Dariuszem Chlastawą.