Recenzja: Rolex Oyster Precision ref. 6426

  • Autor: Wadim "MasterMind" Zalewski
  • /
  • Dodano: 8.07.2018
  • /
  • Kategoria: Recenzje i testy
  • /

Myślę, że w życiu każdego pasjonata zegarków pojawia się moment, w którym rozważamy zakup Rolexa. Nie chodzi nawet o to, czy wstępnie kogoś stać. Chodzi o samą koncepcję zakupu.

Czy te zegarki mi się podobają? Czy ich cena jest uzasadniona? Czy przeszkadza mi specyficzna otoczka wokół marki? Czy nosząc go będę czuł się komfortowo?

Dopiero gdy odpowiemy sobie na te pytania, w grę wchodzą finanse. Dla wielu z nas Rolex jest po prostu nieosiągalny i tutaj pojawia się światełko w tunelu. Jest nim model Oyster Precision, prawdopodobnie najbardziej przystępny cenowo Rolex na rynku.

Specyfikacja prezentowanego egzemplarza:

Producent - ROLEX

Nazwa modelu - Oyster Precision ref. 6426

Rok produkcji ~1972

Tarcza - srebrna o szlifie słonecznym

Mechanizm - Rolex in-house 1220, 17 Jewels, naciąg manualny

Rezerwa chodu ~58 godzin

Koperta - Stal nierdzewna 316L. Polerowana i satynowana. Nawiercane uszy. Dekiel pełny.

Koronka -  Zakręcana, sygnowana pięcioramienną koroną.

Szerokość między uszami - 19mm

Szkło - plastikowe, wypukłe.

Bransoleta - 19mm zwężana do ~14mm (zapięcie 13,5mm, ostatnie ogniwa 12mm), ogniwa ze zginanej blachy.

Wymiary - 34,5mm średnicy, 37,5mm z koronką, 9,5mm grubości, 41mm wysokość (lug to lug)

O marce:

Nie, nie zamierzam marnować paragrafu na kolejną historię o marketingowym geniuszu Hansa Wilsdorfa.  Powiedzmy, że jaki koń jest każdy widzi. Z własnej perspektywy dopowiem tylko, że główną przewagą Rolexa nad innymi markami jest konsekwentne stosowanie tego samego designu przez całe istnienie marki. Nie ważne, czy nosisz na ręce Oyster Perpetuala wyprodukowanego w roku 1970-tym, czy w 2018-tym, z daleka widać że to Rolex. Natomiast dopiero na zbliżeniu wychodzą smaczki, które to stanowią dodatkową siłę napędową dla rynku zegarków vintage - gdzie Rolex również zajmuje pierwsze miejsce.

Historia modelu:

Recenzowana referencja 6426 produkowana była od lat 50tych do 80tych ubiegłego wieku. Jest to niebywale długi okres produkcji, w trakcie którego nie dokonano znaczących zmian w wyglądzie tych zegarków. Zestawiając ze sobą egzemplarze z lat 50tych, z tymi z ostatnich lat produkcji, dostrzec można jedynie zmiany w projekcie bransolety oraz kosmetyczne różnice na tarczach.

Tarcza, wskazówki, luma:

Niezależnie od wersji, Oyster Precision charakteryzuje się prostym, klasycznym i niezwykle czytelnym projektem tarczy. Po głębszych oględzinach, wykonanie detali okazuje się być na bardzo wysokim poziomie. Choć z oddali wyglądają jak zwykłe prostokąty wycięte ze stali, z bliska ukazują się fasetowania, które sprawiają, że indeksy mienią się w słońcu. Wskazówki mają idealne proporcje, zarówno minutowa jak i sekundowa sięgają podziałki. Logo korony cieszy oko smukłością i bezbłędnym wykonaniem. Luma nałożona jest precyzyjnie i zgrabnie przylega do indeksów. Trzeba jednak wziąć poprawkę, że to stary tryt, który już praktycznie nie daje oznak życia. Napisy są ostre, a przy dużym zbliżeniu widać ich połysk. Faktura tarczy w tym egzemplarzu jest bardzo ciekawa. Jest to szlif słoneczny, ale tak delikatny, że w różnym oświetleniu aparat gubi się jak go "zinterpretować". Na jednych zdjęciach tarcza wygląda na mlecznobiałą, na innych widać wyraźnie srebrny odcień (zbliżony do tego obserwowanego na żywo). Jest to efekt który osobiście kojarzy mi się najbardziej z tarczą w poczciwym Seiko SARB035. Być może tutaj szlif jest minimalnie bardziej zaznaczony.

Jest to również jeden z niewielu Rolexów, na którego tarczy nie ma tłoku. Wynika to z prostego faktu - oprócz wodoszczelnej koperty typu Oyster - producent nie ma się tu czym chwalić (w porównaniu z resztą swojego portfolio). Zegarek nie ma certyfikatu chronometru, więc na dole tarczy brakuje napisu Superlative Chronometer Officially Certified. Zamiast tego mamy proste Precision, które w zasadzie nic nie znaczy (Ma jedynie zapewniać, że zegarek odmierza czas precyzyjnie). U góry napis Oyster nie idzie w parze ze słowem Perpetual, bowiem mechanizm nie posiada naciągu automatycznego (jest ręcznie nakręcany). Jak widać, zegarek nie ma też daty.

Koperta i bezel:

Sensem istnienia tego zegarka jest koperta typu Oyster. Jej klasyczny, kultowy już kształt, kojarzony jest typowo z Rolexem. Obłe, polerowane na lustro boki, zwężają się ku uszom, które pokryte są dość gruboziarnistą satyną. Bezel gładki, o ostrym rancie, znad którego wznosi się wypukłe szkło pleksi (w różnych egzemplarzach albo typowo wypukłe lub wysokoprofilowe z wyraźnym kantem). Uszy nawiercane  - bardzo wygodne rozwiązanie dla kogoś, kto lubi często zmieniać paski. Spód zegarka jest bardzo prosty, jak na Rolexa przystało. Gładki dekiel z ząbkowanym rantem, który niestety wymaga od nas posiadania odpowiedniego narzędzia do otwierania. Całość prezentuje się bardzo zgrabnie. Jak na 34,5mm, zegarek wydaje się optycznie duży, a koperta sprawia wrażenie dosyć masywnej i solidnie wykonanej.

Bransoleta i opcje paskowe:

Dochodzimy do głównego mankamentu tego zegarka. Mówimy tu o egzemplarzu z lat 70tych, który wyposażony jest w fabryczną bransoletę ze zwijanej blachy. Skracanie takiej bransolety jest dosyć kłopotliwe, ponieważ ogniwa nie posiadają wyciskanych pinów, czy też wykręcanych śrub i należy je ręcznie rozginać i z powrotem doginać. Już na starcie owa bransoleta nie była niczym specjalnym, a dodatkowe kilkadziesiąt lat noszenia odcisnęło na niej swoje piętno. Dotykając jej i bawiąc się nią w ręku trudno nie odnieść wrażenia tandetności wykonania. Jest to trochę złudne, bowiem gdyby była tandetnie wykonana, nie przetrwałaby do dziś. Po założeniu na nadgarstek, jej blaszana lekkość sprzyja niezwykle wygodnemu noszeniu. Warto zaznaczyć, że w późniejszych modelach bransoletę zmieniono na taką z pełnymi ogniwami (poza końcowymi, te pozostały "puste") skręcanymi na śruby. Przy szukaniu takiego zegarka warto zwrócić uwagę na stan tych bransolet. Z latami po prostu się wyciągają i zużywają, dlatego z pomocą przychodzi opcja noszenia na pasku.

Tutaj z marszu uderza w nas kolejna wada. Rozstaw uszu to 19mm, czyli dosyć nietypowo. W grę wchodzi więc mniejszy wybór pasków, no chyba że wykonamy coś na zamówienie. Osobiście preferuję styl vintage, więc proste paski z przeszyciami były moim pierwszym wyborem. Zegarek świetnie sprawdził się też na czarnym aligatorze (a raczej skórze cielęcej z takowym tłoczeniem), nabierając charakteru zegarka garniturowego. Jestem pewien, że na co dzień świetnie prezentować się będzie też na gładkim, czarnym Cordovanie. Jest to chyba jedna z najbardziej uniwersalnych opcji, którą zamierzam w przyszłości sprawdzić.

Mechanizm:

Wewnątrz Oystera z częstotliwością 21 600 BPH bije solidny werk o oznaczeniu 1220 (od cal. 1225 spotykanym w Oysterdate'ach różni się tylko brakiem daty). Precyzja chodu w tym egzemplarzu wynosi około 15 sekund na dobę, co uważam za przyzwoity wynik. Fabryczna rezerwa chodu wynosi 58 godzin i po blisko pół wieku użytkowania praktycznie nic z niej nie ubyło. Jest to dosyć ważne, bowiem zegarek ma manualny naciąg. Jak dla mnie ciekawa odmiana, bowiem powtarzający się co dzień lub dwa rytuał nakręcania przypomniał mi na czym polega nasza zegarkowa pasja. Jedyny minus takiego układu, to zakręcana koronka. Pomijam to, że za każdym razem należy ją odkręcać i zakręcać. Po prostu na dłuższą metę nieuniknione jest przyspieszone zużycie zarówno koronki jak i tubusa.

Znaki czasu:

Ostatnie Oyster Precision opuściły fabrykę w latach 80tych, co oczywiście utrudnia zdobycie ładnego, zadbanego egzemplarza. Szukając tych zegarków należy brać pod uwagę stan zachowania koperty - czy uszy są grube i niespolerowane, czy na kopercie nie ma wyraźnych wgniotek i ubytków metalu. Szkło można zawsze wymienić za niewielkie pieniądze na wysokiej klasy zamiennik (oznaczenie Tropic 12, 25-12), więc to nie problem. Kolejny ważny element, to tarcza, która często pada ofiarą malowanek. Należy zwrócić uwagę na napisy (czcionkę i ostrość nadruku) oraz fakturę tarczy (czy nie jest ziarnista, co wskazywałoby na malowankę). Stare Rolexy słyną z dobrze zachowanych tarcz, więc znalezienie przyzwoitego egzemplarza nie powinno być problemem (o ile zegarek nie uległ w przeszłości zawilgoceniu/zalaniu). Tak samo wspomniany wcześniej mechanizm cal. 1220 to solidna i dosyć prosta konstrukcja, której serwis nie powinien być wyzwaniem dla doświadczonego zegarmistrza. Jeżeli zegarek sprzedawany jest na bransolecie, jej obecność potraktowałbym jako miły dodatek i nastawiłbym się na opcje paskowe. Oczywiście, jeżeli cena mocno odzwierciedla komplet z bransoletą, sprawdziłbym jej stopień rozciągnięcia i luzy.

Całokształt:

Oyster Precision ref. 6426 to chyba najbardziej podstawowy model Rolexa jaki można sobie wyobrazić (ktoś mógłby wysunąć kandydaturę jakiegoś Cellini, ale to inna bajka). Nie posiada daty. Nie posiada certyfikatu chronometru. Nie posiada automatycznego naciągu. Nie posiada złotych elementów. Do tego rozstaw uszu jest kłopotliwy (19mm), a rozmiar koperty (niemalże 35mm) umieszcza go dziś w kategorii "uniseks".

Co w takim razie przemawia za jego zakupem? Głównie cena.

Chociaż na zegarkowych portalach aukcyjnych cenowo referencje 6426 potrafią być wystawiane nawet za 12 000zł, realnie zegarki te są do dostania o połowę taniej (często bez bransolety, ale zawsze) i choć dla wielu okolice 7 000zł to nadal zaporowa cena, trzeba przyznać, że jest to już jakiś punkt startowy dla kogoś, kto chce mieć w kolekcji zegarek spod znaku korony.

Jakby się uprzeć, na wszystkie "braki" Oyster Precision można spojrzeć od innej strony. Jest to model na swój sposób wyjątkowy. Wraz z pozostałą częścią rodziny Oysterdate'ów to ostatnie zegarki z manualnym naciągiem produkowane przez Rolexa. Jeżeli przeskoczymy tę kwestię, niewiele różni ten model od vintage'owego Air Kinga, który również nie posiada certyfikatu chronometru, czy Oyster Perpetuala, który takowy certyfikat posiada.

Jak dla mnie prostota 6426 ma swój urok. Na bransolecie zegarek wygląda jak cała reszta rodziny zamknięta w tym samym typie koperty. Na paskach natomiast, w zależności od naszego nastroju, możemy podkreślić jego sportowy charakter lub zmienić go w typowego garniturowca.