Pan-Africa - recenzja zegarka, którego nie chciałem kupić…

  • Autor: tekst: Marcin Pawlak; korekta: Wacor; zdjęcia: denver47
  • /
  • Dodano: 14.01.2019
  • /
  • Kategoria: Recenzje i testy
  • /

 …a kupiłem!

Tak, na początku w ogóle nie planowałem go kupić. Nie dlatego, że mi się nie podobały jego wizualizacje, czy też pierwsze zdjęcia. Jakkolwiek koncepcja trafiała w mój gust to suche dane techniczne (za mały rozmiar) mnie nie przekonywały. Nosząc już sporo zegarków wyrobiłem sobie zdanie, jakie mniej więcej wymiary leżą mi na nadgarstku, a jakie nie. I pewnie tkwiłbym w swym zadufaniu, gdyby nie jeden wyjazd do miasta wojewódzkiego - Łodzi.
Wszystko zmieniło się na wystawie Auro Chronos, gdzie miałem okazję przymierzyć wiele – w tym ten zegarek. I tu bardzo miłe zaskoczenie ze strony Vratislavii Conceptum. Zegarek nie dość, że okazał się być w sam raz, to jeszcze jest niesamowicie wygodny. Aż nie chciał z ręki schodzić. Naprawdę wielki plus pod tym względem.
 
Koperta na plus…
 
Kształt koperty nie jest niczym odkrywczym i może wydawać się znajomy, ale to on sprawia, że zegarek leży na nadgarstku wyjątkowo dobrze. Delikatnie schodzące do środka zegarka boki koperty oraz wymiary (szerokość: 40,5 mm bez koronki ; długość L2L: 46,5 mm) sprawiają, że zegarek dobrze się układa oraz nie krępuje ruchów. Jeżeli chodzi o wysokość, 11,8 mm wraz z wypukłym szkłem sprawia, że zegarek bez problemu mieści się pod mankietem. Pozwolę sobie zaznaczyć, że wizualnie Pan Africa wydaje się niższa niż jest w rzeczywistości, co oczywiście również jest zaletą.
Co do koperty - poza wymiarami i wygodą noszenia, fajnie prezentuje się tu wykończenie. Większość powierzchni koperty jest polerowana, za wyjątkiem górnej płaszczyzny uszu, która jest szczotkowana. Bardzo fajny smaczek, który w moich oczach daje jakieś +5 punktów do wyglądu. Same uszy nie są specjalnie wygięte do tyłu. Taki zabieg sprawia, że zegarek wygląda dobrze, ale na małych nadgarstkach może nieco odstawać.  Pozytywnie odznacza się też luneta. Spłaszczony kształt i niemal lustrzane wypolerowanie sprawia, że fajnie się odcina od szkiełka i ładnie kontrastuje z matowymi / szczotkowanymi powierzchniami uszu.
 
…szkiełko i zaskoczenie pod nim…
 
Dużym pozytywem jest też szafirowe, jak na wrocławskiego producenta przystało, szkiełko, które do tego jest dość wypukłe. Tego nie uraczy się w modelach nie tylko o zbliżonej cenie, ale też znacznie droższych. Super sprawa dodająca temu zegarkowi retro charakteru.
Jednak to nie szkiełko jest najważniejsze, gdyż pod nim znajduje się najmocniejszy punkt tego zegarka - tarcza. Faktura i kolor sprawiają, że żadne zdjęcie nie odda jej uroku. Pod każdym niemal kątem tarcza prezentuje się inaczej. Czasem jest wręcz matowa, podczas gdy w pełnym słońcu lub przy intensywnym oświetleniu mieni się wieloma odcieniami zieleni w szlifie słonecznym. Podobną fakturę i kolorystykę widziałem w którymś modelu Seiko (nie pamiętam oznaczenia), ale mimo to nie można odmówić tarczy oryginalności. Kawał świetnej roboty jeżeli chodzi o pomysł na design i wykonanie. Do tego dochodzą wskazówki i indeksy. Nie wiedzieć czemu pierwszym moim skojarzeniem na ich widok był - Rolex Milgaus... Może to przez oznaczenia minutowe i wskazówkę w kolorze żółtym? A może kształt i wypełnienie indeksów? Trudno powiedzieć, jednak pierwsze skojarzenie było dość mocne i co by nie mówić, pozytywne.  
Luma w indeksach i wskazówkach jest. Świeci całkiem intensywnie, ale nie za długo. Z drugiej strony po zegarku tej klasy, utrzymanego w takiej stylistyce nie oczekuję specjalnych fajerwerków w tej dziedzinie. Fajnie, że luma jest jaka jest, ale nie wymagam tu cudów.
 
Ach te grawerunki…
 


Koronkę i dekiel pozwolę sobie podsumować razem

Koronka fajna, w miarę wygodna i sygnowana logiem VC. To plus. Dekiel jest zakręcany, z ograniczoną ilością informacji do numeru limitacji. Na środku znajduje się duży grawer kontynentu afrykańskiego. Taki zabieg dodaje charakteru oraz klimatu temu zegarkowi i napewno jest dużo lepszym rozwiązaniem niż dekiel transparentny. Zwłaszcza, że znajdująca się pod nim Miyota 9015 urodziwa nie jest.
Natomiast jakość grawerów na koronce i deklu budzi moje wątpliwości. Niestety płaszczyzny grawerowane są niemiłe, wręcz ostre w dotyku. I żeby była jasność, nie jest to jakaś wada, która mocno przeszkadza w codziennym użytkowaniu. Na nadgarstku tego nie czuć, ale pod palcem już tak. Kolejnym minusem tych grawerów jest ich faktura, która łapie zabrudzenia. Jeżeli zegarek będziemy używać okazyjnie nie powinno to specjalnie przekazać, jednak przy bardziej intensywnym użytkowaniu może to być pewną niedogodnością. Czy jest do duży niedostatek? Trudno mi to ocenić, ale wspomnieć o tym napewno trzeba.

Crazy - wahnik?
Wspomniany wcześniej mechanizm, który napędza Vartislavię Conceptum Pan-Africa, to znana i często używana przez micro brandy (i nie tylko) Miyota 9015. Nowoczesny, automatyczny werk posiadający takie funkcję jak stop sekunda czy dokręcanie koronką jest jak najbardziej racjonalnym wyborem dla tego zegarka. Jego popularność sprawia, że w przyszłości nie powinno być większych problemów z jego serwisem. Jedyną niedogodnością związaną z mechanizmem jest jednokierunkowy wahnik, który przy gwałtownym ruchu ręki potrafi dość długo się kręcić wprawiając zegarek w delikatne drgania. Dźwięk jaki przy tym powstaje nie jest specjalnie głośny – choć to akurat jest kwestią uznania. Mimo wszystko, jeżeli ktoś nie miał wcześniej do czynienia z tym mechanizmem, może nieco się zdziwić. Ja na początku zdziwiony byłem.

Na czymś nosić trzeba
Co do paska - rzecz gustu. Mi paski od VC pasują. Zamówiłem dodatkowy czarny (od modelu Pro Military). Jedyne co burzy harmonię tego zegarka to sprzączka. Jak dla mnie zbyt masywna. Ale rozumiem, że Vratislavia Conceptum to micro brand i nie liczę na to, że w każdym modelu zegarka będzie inna, dedykowana sprzączka.

Cena i limitacja.
I tu przejdźmy do dość ciekawego punktu. Zegarek ten na stronie producenta (jeden z niewielu możliwych kanałów dystrybucji) wynosiła 1550 złotych. Wynosiła, bo w momencie pisania tej recenzji cała seria tych zegarków została już wyprzedana. Jak każdy zegarek z oferty Vratislavii Conceptum, Pan-Africa została wypuszczona w ściśle określonej ilości egzemplarzy. W tym wypadku było to 100 sztuk. Każda z nich posiadała swój własny numer, który znajduje się na deklu zegarka.
Konkurencja na tym poziomie cenowym jest dość liczna. Mocna i rozmaita jest  oferta producentów japońskich, Szwajcarzy i Niemcy też mają już się czym pochwalić. Do tego mamy duży wybór zegarków oferowanych przez liczne micro brandy, czy też producentów niezależnych. Znajdziemy również propozycje zegarków z dumnym „Made in Poland”. Wybór jest naprawdę spory. Tym bardziej cieszy, że Vratislavia Conceptum wyróżnia się mimo silnej konkurencji wśród producentów masowych, jak i micro brandów


Krótkie podsumowanie.
Vratislavia Conceptum Pan-Africa to zegarek, który zrobił na mnie ogromne wrażenie, mimo że na początku nie zwróciłem na niego większej uwagi. Dopiero bliższy kontakt z tym zegarkiem sprawił, że go zamówiłem… i nie żałuję ani trochę. Do niezaprzeczalnych zalet tego zegarka zaliczyć można design, który jest bardzo spójny i przyciąga do siebie, oraz wygodę użytkowania. Pod tym względem Vratislavia Conceptum nie zawodzi. Jakość wykonania zegarka stoi na bardzo dobrym poziomie i w swoim przedziale cenowym pozytywnie wyróżnia się wśród szerokiej oferty konkurencji.
Jedyne minusy jakie mi się rzuciły w oczy to jakość/faktura grawerów, które pozostawiają trochę do życzenia, oraz głośniejsza w niektórych sytuacjach praca mechanizmu. Nie są to jednak wady, które w jakikolwiek sposób dyskwalifikują ten zegarek.