Audemars Piguet Royal Oak 15300ST

  • Autor: Mariusz Wiśniewski
  • /
  • Dodano: 13.11.2016
  • /
  • Kategoria: Recenzje i testy
  • /

Audemars i Piguet, rys historyczny

Wytwórstwo skomplikowanych czasomierzy stanowiło nadrzędny cel w momencie, gdy Jules Louis Audemars i Edward Auguste Piguet podpisywali 17 grudnia 1881 roku kontrakt o współpracy. Wówczas byli bardzo cenionymi zegarmistrzami wytwarzającymi wielkie komplikacje oraz niekompletne mechanizmy na zlecenie zewnętrznych firm. Niezwykle wysokie umiejętności oraz zegarmistrzowską pasję nabyli niejako w naturalny sposób ponieważ pochodzili z rodzin o długoletnich tradycjach zegarmistrzowskich. Audemars i Piguet są jednymi z najstarszych rodzin w Vallée de Joux. Przodkowie Julesa Louisa Audemarsa przybyli do Vallée de Joux z Grenoble na początku XVI wieku, wkrótce po tym jak Marcin Luter na drzwiach kościoła w Wittenberdze wywiesił 95 tez, a jego uczeń Jan Kalwin reorganizował Kościół w Genewie. Wspominam o tym nie bez powodu ponieważ Audemars byli Hugenotami czyli francuskimi ewangelikami reformowanymi i tak jak wiele innych rodzin protestanckich szukali dla siebie schronienia przed prześladowaniami na tle religijnym. Jednym z kierunków ucieczki była Szwajcaria. Życie w Vallée de Joux koncentrowało się w Le Lieu na północnym brzegu jeziora oraz w południowej części - L'Abbaye. Historia rodziny Piguet w Le Lieu sięga pierwszej połowy XV wieku i ma zaczyn tożsamy z Audemars. Audemars i Piguet w początkowym okresie zajmowali się rolnictwem. Wraz z rozwojem zegarmistrzostwa stopniowo przekwalifikowywali się wykonując części dla uznanych genewskich manufaktur zegarmistrzowskich. Były to jednak działania dorywcze realizowane podczas długich miesięcy zimowych. Latem ponownie uprawiali ziemię i zajmowali hodowlą bydła. Tak wyglądały początki zegarmistrzostwa w Vallée de Joux. Wraz z upływem lat zakres działalności uległ diametralnym przeobrażeniom, co sprawiło, że zarówno Jules Louis Audemars jak i Edward Auguste Piguet mieli od kogo czerpać najlepsze wzorce. Warto chociażby wspomnieć manufakturę Louis Audemars & Cie, która słynęła ze skomplikowanych zegarków zawierających wieczne kalendarze z podwójnym kalendarzem juliańskim i gregoriańskim, minutową repetycję z grande & petie sonnerie, podwójny chronograf, termometr itd. Dość powiedzieć, że na liście klientów Audemarsa między innymi byli Patek Philippe, Breguet, Le Roy, LeCoultre, Piguet Frères, Jürgensen, Charles Oudin. W latach 1838 - 1845 Audemars wykonał dla Patek Philippe (wówczas Patek, Czapek & Cie) 41 mechanizmów z autorskim naciągiem główkowym zawierających wielkie komplikacje w tym dwa specjalne werki z platyny. Nic dziwnego, że mając takie konotacje rodzinne, Jules Louis Audemars w roku 1875 roku otworzył mały zakład zegarmistrzowski z myślą wytwórstwa skomplikowanych zegarków. Jednym z jego podwykonawców był Edward Auguste Piguet. Na bazie rzeczonej współpracy powstała firma Audemars Piguet. Założenie kreowania skomplikowanych czasomierzy było realizowane z wielką pasją, a najdobitniej świadczą o tym statystyki z roku 1890. Na 230 wyprodukowanych mechanizmów aż 117 wyposażono w repetycję minutową. W sumie do końca XIX wieku Audemars i Piguet wykonali około 3450 niekompletnych werków dla własnych warsztatów, zaprzyjaźnionych firm z Vallée de Joux oraz na zlecenie zewnętrznych odbiorców. Na liście klientów znaleźli się między innymi LeCoultre & Co, Vacheron Constantin, Breguet, A. Lange & Söhne, Cartier. Oprócz skomplikowanych minutowych repetierów Audemars Piguet wytwarzali czasomierze z alarmem, wiecznym kalendarzem, wskaźnikiem rezerwy chodu, chronografy. Jako ciekawostkę podam, że w roku 1891 opracowali najmniejszy mechanizm (8 linii paryskich czyli około 18 mm średnicy) z repetycją minutową, a w 1892 Jules Audemars wynalazł i opatentował własny system wskazania dla powracającej wskazówki chronografu (split-second chronograph). Piszę o tym wszystkim nieprzypadkowo. W ten sposób chcę przybliżyć na czym polega wyjątkowość firmy z Le Brassus zwłaszcza, że synonimy rzeczonego słowa w dalszej części recenzji pojawią się jeszcze kilkakrotnie. Przejdźmy zatem do właściwego obiektu artykułu, a mianowicie Royal Oak.

Royal Oak

Początki nie były łatwe. Historia Royal Oak sięga 1971 roku kiedy to branżę zegarmistrzowską przepełniał klimat wątpliwości i lęków. Przyszłość czasomierzy mechanicznych rysowała się w ponurych barwach. Te stopniowo traciły rynek na rzecz tańszych i precyzyjniejszych w pomiarze czasu zegarków kwarcowych. Dodatkowo sytuację komplikował niepewny klimat gospodarczy jawiący na horyzoncie oznaki kryzysu naftowego. Na przekór wszystkiemu, dyrektor zarządzający Audemars Piguet - Georges Golay, zwrócił się do Géralda Genty z prośbą zaprojektowania nowego zegarka mechanicznego. Miał to być model wykonany specjalnie na rynek włoski. Musiał więc uwzględniać wymagania określonej grupy klientów. Włosi kochają sport, modę więc chcieli otrzymać zegarek luksusowy o zacięciu sportowym, ale jednocześnie uniwersalny w kontekście dopasowania do ubioru. Ostateczna pieczęć aprobująca wprowadzenie nowego modelu na rynek była w rękach agenta AP we Włoszech - Carlo De Marchi. Opracowując projekt, Gérald Genta szukał natchnienia w obrazach z dzieciństwa kiedy w okolicach starej genewskiej przepompowni obserwował nurków. Zwrócił wówczas uwagę na charakterystyczny ich ekwipunek, w szczególności hełm mocowany ośmioma śrubami do skafandra. Wspomnienie to postanowił wykorzystać kreując design odznaczający się oktagonalnym pierścieniem upiększonym ośmioma sześciokątnymi śrubami oraz zintegrowaną zwężaną bransoletą. Również kształt koronki nawiązywał do wkrętów pierścienia, a jej powierzchnię ozdobiono monogramem AP. Projektant zaproponował użycie płaskiego szkła szafirowego, które ukazywało pięknie ozdobioną tarczę w kolorze kobaltowym. Kiedy Georges Golay zobaczył dzieło poczynione przez Géralda Gentę, nie był zadowolony uznając, iż projekt słabo koresponduje z DNA Audemars Piguet. Natomiast Carlo De Marchi wyraził zachwyt więc ostatecznie zegarek wyprodukowano i zaprezentowano na wystawie w Bazylei w roku 1972. Nazwę Royal Oak także wymyślił Carlo De Marchi. Wcześniej na użytek wewnętrzny czasomierz określano terminem "Safari" ponieważ przywoływał skojarzenia z Afryką, pustynią i przygodami. Od początku istnienia, Royal Oak budził kontrowersje. Jego design nie przystawał do czasów oraz rynkowego wizerunku Audemars Piguet. Wówczas modne było noszenie bardzo małych zegarków więc 39 mm średnicy koperty Royal Oak kompletnie nie wpisywało się w ten kanon. Ponadto cenę ustanowiono na wysokim poziomie. Wynikało to z faktu, iż realizacja wizji Géralda Genty przysparzała wiele komplikacji i wymusiła zakup nowych maszyn, co podniosło koszt produkcji. Mimo to wielu klientów nie rozumiało dlaczego za stalowy sportowy czasomierz trzeba zapłacić więcej niż za złotą Calatravę Patek Philippe. W końcu był to "tylko" nieskomplikowany zegarek wyposażony co prawda w porządny mechanizm dostarczony przez Jaeger-LeCoultre (kaliber JLC 920 w oznaczeniu AP - 2121), ale bez fajerwerków. Trudno się dziwić, iż Audemars Piguet planował ograniczyć wytwórstwo modelu do tysiąca sztuk. Klienci jednak polubili ten awangardowy i absurdalnie drogi zegarek. Ilość zamówień znacząco przekroczyła tysiąc więc AP musiał wznowić produkcję. Wzrastała także liczba wersji modelu. Pojawiły się odmiany z mechanizmami kwarcowymi oraz pomniejszony w stosunku do pierwowzoru model z kalibrem 2123. Charakteryzował się on większą niż 2121 liczbą wahnięć - ta wzrosła z 19800/h do 21600/h. Później wprowadzono do oferty kaliber 2125, który w sensie konstrukcyjnym był rozwinięciem 2123, a następnie 2225. Powiększono w nim liczbę wahnięć balansu do 28800/h. Jednak mechanizmy 2121, 2123, 2125, 2225, zostały wykonane przy wydatnej pomocy Jaeger-LeCoultre. Producent z Le Brassus wiedział, że musi zrobić coś więcej. Poczynił co prawda wiele skomplikowanych modeli Royal Oak, ale ambicje manufaktury sięgały dalej. Oczywiste stało się, iż konieczne jest wprowadzenie nowego własnego mechanizmu, który stanowiłby napęd do rozwoju kolekcji. I tak w roku 2005 światło dzienne ujrzała nowa wersja Royal Oak - Ref. 15300, a wraz z nią kaliber 3120. Zerknijmy zatem, co wysmażyli magicy z Audemars Piguet.

Design

Już pierwszy rzut oka na czasomierz pozwala stwierdzić, iż mamy do czynienia z ewolucją. Dobrze, że zakres zmian jest na tyle skromny, aby nie zatracić wszystkiego tego, co w oryginalnym projekcie Géralda Genty było najcenniejsze. Mam na myśli umiar i wielką klasę zegarka podane w dyskretny sposób. Trzeba trochę czasu, aby dostrzec najlepsze wartości Royal Oak. Uwagę zwraca przede wszystkim pięknie wykończona koperta. Najbardziej charakterystycznym jej elementem jest oktagonalny pierścień. Powstał on w wyniku inspiracji jaką Gérald Genta odnalazł w mocowaniu hełmu nurka do kombinezonu. Powierzchnia pierścienia pokryta jest delikatnymi, precyzyjnymi szlifami. Dodatkowo została upiększona śrubami wykonanymi z białego złota. Śruby te nie są wkręcane w pierścień, ale wkładane tak, aby ich charakterystyczne nacięcia układały się spójnie z wizją projektanta. Rzeczone śruby skręcane są nakrętkami mocowanymi od strony dekla. Wróćmy jeszcze do pierścienia. Jego powierzchnie boczne na znacznej szerokości zostały załamane i wypolerowane na wysoki połysk. Tylko przy krawędzi samej podstawy producent zastosował szlif. Ścianki boczne pierścienia mają lekko półkolisty kształt. Boki oraz powierzchnię koperty na której spoczywa wraz z uszczelką, także poddano szlifowaniu natomiast krawędzie załamano oraz wypolerowano na wysoki połysk. Koncepcję tę powiela częściowo przeszklony dekiel. Widać tu mnóstwo smaczków wykończenia pozwalających odkrywać na nowo zegarek jeszcze przez długi czas po zakupie. Koperta została pięknie zintegrowana z bransoletą. Tu również nie trudno dostrzec bogactwo wykończenia powierzchni. Krawędzie załamano i wypolerowano, a powierzchnię pokryto delikatnym szlifem. Całość przypomina małe dzieło sztuki i ujawnia ogromny nakład pracy jaki producent musiał ponieść, aby osiągnąć tak wspaniały efekt. Pozytywne dopełnienie całości stanowi niezwykle wygodne w codziennym użytkowaniu podwójne zapięcie upiększone logiem AP.

Tarczę zegarka udekorowano motywem Tapisserie. Mieści ona podstawowe wskazania jednak powierzchnię zagospodarowano w taki sposób, że trudno byłoby jeszcze cokolwiek dodać, aby tego świetnego efektu nie zepsuć. Warto odnotować też fakt, iż indeksy godzinowe oraz wskazówki zostały wykonane z białego złota. Pokryto je masą luminescencyjną z wyłączeniem sekundnika. To wszystko pozwala przypuszczać, że cena nie była kluczowym elementem w trakcie prac nad zegarkiem. Potwierdzeniem tych słów jest też mechanizm jaki został użyty w Royal Oak 15300ST. Przyjrzyjmy mu się bliżej.

Mechanizm

Kaliber 3120, bo o nim mowa, miał stanowić nowe otwarcie w dziejach Audemars Piguet i powrót do prawdziwej manufaktury, bo tak obecnie określa się producentów wytwarzających własne mechanizmy. Audemars Piguet nie poszedł po linii najmniejszego oporu, ale stworzył dzieło godne najlepszych czasomierzy. Całość została wykonana zgodnie z genewskimi tradycjami, które reguluje Pieczęć Genewska. Niech Was nie zwiedzie fakt, iż Royal Oak Ref. 15300ST ma tylko podstawowe wskazania ponieważ kaliber składa się z 278 części. Jego opis zacznę od podstawowych danych. Średnica werku wynosi 26,60 mm, a wysokość 4,26 mm. To pozwoliło producentowi zachować rozsądną grubość koperty dzięki czemu zegarek na ręku wygląda ładnie, a nie jak gruby zjadający nadgarstek kloc. 3120 to bardzo efektywny mechanizm. Zastosowano w nim naciąg dwustronny z centralnym nawrotnikiem planetarno-zapadkowym bez sprężyn. Jego zadanie polega na zmianie kierunku obrotu przekładni ponieważ masa zamachowa wahnika nakręca sprężynę w bębnie poruszając się w dwóch kierunkach. W momencie ruchu wahnika, energia poprzez koło redukcyjne w osi którego pracuje zębnik bezpośrednio współpracujący z nawrotnikiem, powoduje obrót koła naciągu o asymetrycznym profilu zębów. Pełni ono też rolę koła zapadkowego ponieważ jego praca jest ograniczana przez zapadkę. Mocowanie rzeczonego koła zrealizowano na dwóch osiach pomiędzy mostkiem automatycznego naciągu, a płytą łożyskową z użyciem kamieni łożyskowych po obu stronach. Koło zapadkowe współpracuje z kołem redukcyjnym poprzez zębnik napędzający koło będące wyłącznikiem naciągu automatycznego. Koło wyłącznika zawiera rowki, w które podczas pracy automatycznego naciągu wsunięte są końce czteroramiennej sprężyny zamocowanej od spodu. W górnej części usytuowany jest zębnik wyłącznika zazębiony z kołem pośrednim. Za nim znajduje się koło sprężyny napędowej bębna poruszające się przeciwnie do ruchu wskazówek zegara, tym samym nakręcające sprężynę.

W zależności od kierunku poruszania się masy zamachowej, nawrotnik zmienia swoją pozycję zazębiając się z kołem zapadkowym tylko jednym ze swoich dwóch kół napędzanych symultanicznie przez zębnik koła redukcyjnego wprawianego w ruch za pośrednictwem wahnika. Tym samym nawrotnik zapewnia zawsze jednokierunkowy ruch koła zapadkowego, co wpływa na pracę przekładni w rezultacie umożliwiając naciągnięcie sprężyny w bębnie. Wykonany z 22-karatowego złota wahnik pracuje na ceramicznym łożysku kulkowym. Rozwiązanie to jest na tyle efektywne, że łożysko nie będzie zbyt szybko ulegało zużyciu pod wpływem ciężaru masy zamachowej. Sposób przekazywania energii do sprężyny umieszczonej w bębnie możemy częściowo zaobserwować przez przeszklony dekiel choć oczywiście poza ruchem samego wahnika i koła redukcyjnego nie zobaczymy zbyt wiele. Ustalony w osi koła redukcyjnego zębnik napędzający nawrotnik, ukryty jest pod mostkiem. Możemy natomiast nacieszyć oczy wyglądem wahnika. Dekoracja w postaci herbów rodzin Audemars i Piguet prezentuje się świetnie. Jego kształt także przypadł mi do gustu, a nie o każdym wahniku mógłbym to powiedzieć. Oczywiście zdaję sobie sprawę z tego, iż kształt determinowany jest rozmieszczeniem masy oraz konstrukcją naciągu. Wszystko musi być efektywne, ale producentowi z Le Brassus udało się te cechy połączyć. Okay, mechanizm został wyposażony w naciąg automatyczny, a co gdybyśmy wpadli na pomysł nakręcania zegarka koronką? Trochę to pozbawione sensu, ale producent o tym pomyślał i zastosował wyłącznik. Składa się on ze sprężynki współpracującej z kołem wyłącznika zawierającego rowki. W momencie, gdy koronka idzie w ruch, wówczas poprzez zębnik naciągowy następuje ruch koła zapadkowego, które za pośrednictwem koła pośredniego powoduje obrót koła sprężyny napędowej bębna. To z kolei uaktywnia koło zazębiające się z zębnikiem wyłącznika w efekcie czego sprężynka prześlizguje się po rowkach koła wyłącznika powodując rozłączenie automatycznego naciągu.

Energia sprężyny bębna przez przekładnię napędu i chodu trafia do wychwytu, który w stałych odcinkach czasu reguluje obrót kół przekładni chodu skąd dalej przenoszony jest do przekładni wskazań. W kalibrze 3120 zastosowano tradycyjny wychwyt kotwicowy lecz jego jakość wykonania stoi na najwyższym poziomie i całkowicie spełnia wymogi Pieczęci Genewskiej. Dotyczy to sposobu mocowania kotwicy, a w kontekście regulatora zakołkowania włosa. Kotwica otrzymała solidne mocowanie w postaci mostka, który pełni dwojaką funkcję: ustala punkt mocowania kotwicy od strony koła wychwytowego, a także ogranicza jej ruch. Niestety w sekcji regulatora zastosowano włos płaski, a to rodzi pewne konsekwencje. Kłopot polega na tym, iż podczas pracy balansu, włos płaski rozwija się tylko w kierunku przeciwnym do punktu zakołkowania. Dodatkowo promień rozwijania nie jest równy promieniowi zwijania. To powoduje szereg niekorzystnych zjawisk takich jak przemieszczanie się środka ciężkości, zwiększone tarcie pod wpływem mocniejszego nacisku na łożyska, a także dodatkowy moment bezwładności. Czynniki te można wyeliminować stosując włos breguetowki jednak z moich doświadczeń będących rezultatem użytkowania Royal Oak wynika, iż nie przekładają się one drastycznie na dokładność pomiaru czasu. Zapewne konstrukcja mechanizmu jako całości ma na to niebagatelny wpływ. Weźmy za przykład regulator. Chcąc dokonać regulacji okresu wahania producent mógł użyć przesuwki regulacyjnej. Jednak zamiast ingerować w czynną długość włosa skoncentrował się na masie balansu. Użyto mikroregulacji Gyromax. Po wewnętrznej stronie wieńca usytuowano 8 ciężarków Masselotte, które są nacięte z jednej strony i umieszczone na kołkach. Można nimi bardzo precyzyjnie regulować dokładność chodu zegarka. Ponadto koło balansowe otrzymało solidne mocowanie na mostku zapewniającym lepszą jakość pracy oraz ochronę przeciwwstrząsową Kif Elastor. W ciągu godziny wykonuje ono 21600 wahnięć. Dokładność wskazań to podstawowa i najważniejsza funkcja zegarka, ale nie mniej istotna jest też jakość jego obsługi. Producent z Le Brassus zadbał, aby użytkowanie Royal Oak było przyjemne. Widać to chociażby po konstrukcji datownika.

Moją uwagę zwróciły pięknie wykonane komponenty odpowiedzialne za zmianę daty. W osi koła kalendarzowego przymocowana jest dwustronnie klatka zawierająca zapadkę wraz ze sprężyną zapewniającą energię do natychmiastowej zmiany daty. Od spodu zamontowana jest też zewnętrzna sprężyna blokująca klatkę koła kalendarzowego, podczas gdy samo koło porusza się naciągając wewnętrzną sprężynę. O północy poprzez sworzeń następuje odepchnięcie zewnętrznej sprężyny, co w konsekwencji przyczynia się do zwolnienia zapadki, zazębienia z zębami pierścienia zawierającego cyfrowe wskazanie dni miesiąca i jego obrót o jedną podziałkę. Umieszczony obrotowo na płycie pierścień jest przymocowany trzema zabezpieczającymi wkrętami. Dodatkowo został zabezpieczony przed przypadkowym cofnięciem przy użyciu zapadki dociskanej sprężynką. Kalendarz zawiera także system szybkiej korekty wskazań. Rzeczony mechanizm pełni również funkcję bezpieczeństwa polegającą na blokowaniu datownika podczas ręcznej korekty czasu około północy. Sprawdziłem, działa! Warto nadmienić, iż datownik ma zapewnione rubinowe łożyskowanie w postaci 5 kamieni, których producent nie ujmuje w specyfikacji kalibru podając ich 40. Przyjemną funkcją jest też stop sekunda zrealizowana przy pomocy dźwigni umieszczonej pomiędzy nastawnikiem, a regulatorem. To gwarantuje natychmiastowe zatrzymanie pracy zegarka po wyciągnięciu koronki do odpowiedniej pozycji. Kaliber 3120 to znakomita konstrukcja, a przy tym wykonana bardzo estetycznie. Widać tu dbałość o każdy szczegół, co sprawia, iż nasze oczy mają prawdziwą ucztę. Powierzchnie mostków zostały pokryte pasami genewskimi, a ich krawędzie załamano i wypolerowano. Wypolerowano także główki śrub, krawędzie otworów na kamienie rubinowe oraz śruby. Przy okazji nadmienię, iż śruby wkręcone są we wprasowane gwintowane tuleje dodatkowo podkreślające solidność konstrukcji. Polerowaniu poddano ring przy osi kół, osie centralne oraz zęby, którym nadano optymalny kształt w kontekście minimalizacji tarcia. Płytę łożyskową potraktowano groszkowaniem. Całość prezentuje się rewelacyjnie. Czas na opis wrażeń użytkowych.

Wrażenia użytkowe

Gdy po raz pierwszy wziąłem do ręki Royal Oak, ten wydawał mi się dość ciężki. Czasomierz został wyposażony w solidną bransoletę, a ta swoje musi ważyć. Są jednak osoby, które lubią czuć zegarek na ręku i 15300ST daje tę sposobność. Nie jest jednak w tym aspekcie nieprzyjemny. Firmie Audemars Piguet udało się osiągnąć złoty środek pomiędzy wagą, a komfortem noszenia. Po jakimś czasie wszystko wydaje się być idealne. Bransoleta bardzo dobrze przylega do ręki, nie uciska i jest bardzo wygodna. Dla obwodu nadgarstka rzędu 18,5 cm (a taki mam) zegarek idealnie się układa. Koperta ma rozmiar 39 mm x 49,5 mm, przy grubości 9,4 mm jest znacznie wygodniejsza w codziennym użytkowaniu aniżeli modele takie jak IWC Portuguese Automatic, którego grubość wynosi 14 mm (o Panerai nie wspominając). Oczywiście wnioski te opieram na własnym doświadczeniu. Nie musi się ono pokrywać z opiniami ludzi o większych nadgarstkach. Zapewne znajdą się też tacy, którzy mają szczególny apetyt na wodoszczelność. Moim zdaniem, 5 ATM jakie ma do zaoferowania Royal Oak jest w zupełności wystarczające. Producent z Le Brassus nigdy nie wmawiał klientom, że klasyczny RO nadaje się do nurkowania, ale ulewny deszcz czy pływanie na niedużej głębokości zniesie bez problemu. W codziennym użytkowaniu Royal Oak jest niezwykle przyjaznym zegarkiem. Przede wszystkim, tarcza zapewnia bardzo komfortowy odczyt godziny. Nie jest bowiem przeładowana komplikacjami, a wskazania są bardzo wyraźne. Rozmieszczenie elementów sprawia wrażenie idealnego zagospodarowania miejsca. Dokładność pomiaru czasu jest na dobrym poziomie choć opinie użytkowników nie są w tym względzie jednorodne. Testowany Royal Oak Ref. 15300ST po ponad dwóch tygodniach w stosunku do atomowego wzorca zrobił +8 sekund. Nie oznacza to jednak, iż średnie dobowe odchylenie jest na poziomie poniżej sekundy. Wynosi ono około 1-2 sekund. Mój egzemplarz RO ma jednak tę przyjemną cechę, że podczas noszenia wykazuje lekkie opóźnienie, a odkładany na noc tarczą do góry przyspiesza. W efekcie niedokładności niwelują się. Noszony regularnie bez problemu utrzyma wystarczająco satysfakcjonującą dokładność pomiaru. Po stronie zalet odnotowuję też obsługę sześciokątnej koronki. Ta idealnie układa się w palcach no i jest zakręcana co sprawia, że nie trzeba się męczyć, aby ją wyciągnąć czego o koronkach na wcisk nie zawsze mogłem powiedzieć. Koronka zawiera wygrawerowane logo AP, które po jej zakręceniu zawsze ustawia się idealnie równolegle względem bocznej powierzchni koperty. Piszę o tym, bo nie jest to oczywiste. W wielu zegarkach, które miałem, logo po zakręceniu koronki nie ustawiało się równo. Ponadto dla osób przywiązujących wagę do najdrobniejszych szczegółów istotna może okazać się informacja, iż bardzo szybko udało mi się ustawić wskazówki tak, że zawsze, gdy sekundnik przekracza godzinę 12, wskazówka minutowa idealnie pokrywa się z każdym indeksem. Zadanie to znacznie ułatwia stop sekunda. Dużo radości daje przeszklony dekiel umożliwiający podejrzenie pracy mechanizmu 3120, a jest co oglądać, bo to wyjątkowo ładnie wykonany kaliber. W moim odczuciu zaletą też jest szkło szafirowe z jednostronną warstwą antyrefleksyjną umieszczoną od wewnątrz. Dzięki temu możecie być spokojni o zarysowania czy starcia. Dwustronny antyrefleks daje fajny efekt wizualny, ale z uwagi na miękkość nie jest odporny na tego typu przygody. W efekcie radość właściciela może nie potrwać zbyt długo kiedy na szkiełku będzie przybywało rys. Z Royal Oak nie ma tego problemu. Warto również odnotować rezerwę chodu, która wynosi 60 godzin. Można więc spokojnie odłożyć RO na weekend i nie zastanawiać się czy w poniedziałek będzie jeszcze odmierzał czas czy też lepiej zaopatrzyć się w rotomat. Bez wątpienia przyjazny to czasomierz. Czy to oznacza, że znalazłem zegarek idealny? Nie! Royal Oak ma pewien problem, z którym musiałem się pogodzić. Chodzi o warstwę luminescencyjną. Można o niej powiedzieć tylko tyle, że jest. Poza tym, niewiele dobrego, bo świeci krótko. Przez pierwsze 2 minuty odczyt jest wyraźny. Później słabnie, a po upływie około 10 minut nie widać już nic. Niestety tutaj magicy z Le Brassus średnio się spisali. Ponadto uważam, iż mogli nieco popracować nad konstrukcją bransolety tak, aby można było regulować jej długość bez użycia śrubokręta. Niby nie jest to wielki problem, ale są producenci, którzy wdrażają tego typu udogodnienia.

Konkluzja

Royal Oak Ref. 15300ST to absolutnie genialny, nietuzinkowy, rewelacyjny zegarek. Po prostu - "The Special One". Ma co prawda swoje niewielkie wady lecz bledną one w obliczu zalet. Reprezentuje sobą wszystko to, co powinno być domeną topowego czasomierza. Historia, kultowy design, który pomimo upływu lat wciąż zachowuje świeżość. Do tego wszystkiego wybitny mechanizm, ale akurat tego po Audemars Piguet można było się spodziewać. Zawsze kalibry były ich mocną stroną. Miłe spojrzenie na Royal Oak wzmacnia zachowanie producenta, który daje możliwość bezpłatnego przedłużenia gwarancji o rok. Po rejestracji zakupionego modelu przesyła też list, w którym zaprasza do odwiedzenia manufaktury oraz muzeum. To wszystko buduje więź, aż w końcu przyłapujesz się na tym, że Audemars Piguet staje się twoją ulubioną firmą.