Art on the Wrist - Alexander Shorokhoff Byzantium
- Autor: Michał Sołtan
- /
- Dodano: 4.09.2016
- /
- Kategoria: Recenzje i testy
- /
Nie pamiętam już gdzie zobaczyłem pierwszy zegarek Alexander Shorokhoff, ale jego uroda zapadła mi w pamięć. Brak informacji o marce (jeden z kolegów twierdził nawet, że to marka wirtualna) i cena nie skłoniła do podjęcia ryzyka. Niedawno jednak znalazłem zegarek Alexander Shorokoff Byzantium w atrakcyjnej cenie i tym razem uzbrojony już w więcej informacji niedługo się wahałem (dzięki Vasilis - moja żona jakoś to zniosła).
A teraz Byzantium leży przede mną i razem zastanawiamy się jak o nim opowiedzieć.
Może najpierw o jego pochodzeniu. Marka Alexander Shorokoff nie należy do najbardziej popularnych. Chyba nikt na forum jeszcze o niej nie pisał. A warto. Rosjanin robiący w Niemczech zegarki na szwajcarskich kalibrach - czyż nie brzmi to intrygująco? Sam Aleksander Shorokoff - właściciel i projektant - nie jest w żadnym wypadku debiutantem. Już w początkach lat 90’ założył firmę zajmującą się marketingiem i sprzedażą w Europie zegarków Poljot. Nie będąc jednak w pełni usatysfakcjonowany ich jakością, w 1995 roku stworzył pierwszą własną markę Poljot - International, a w 2003 rozpoczęła działalność w bawarskim Alzenau manufaktura Alexander Shorokhoff produkująca zegarki w myśl motta - Art On the Wirst. Nadanie własnego nazwiska marce to poważne zobowiązanie. I nie chodzi tu chyba tylko o jakość, ale także o tworzenie nowej wartości, linii produktów, która po latach nabiera prestiżu i stanowi powód do dumy. Czy marce Alexander Shorokoff się to udało? Ich zegarki mają charakterystyczną stylistykę i są łatwo rozpoznawalne. Nosił je Michaił Gorbaczow, Jelcyn i Patriarcha Rosji Aleksiej III i… wydaje mi się że firma nie ma żadnego ambasadora marki. Linie takie jak Gambler poświęcony F. Dostojewskiemu, Swan Lake - Skaleton dedykowany Czajkowskiemu, czy damskie Aleksander Puszkin, moim zdaniem oddają „Ducha Rosji”.
A ręcznie grawerowane werki... oceńcie sami.
Obecnie 16 pracowników produkuje ręcznie około 1500 zegarków w dwóch liniach: Avantgarde i bardziej luksusowej - Heritage. Warto dodać że u Shorokoff’a za każdy egzemplarz od początku do końca produkcji odpowiedzialny jest jeden rzemieślnik.
Byzantium to model linii Avantgarde inspirowany bogatą ornamentyką i tradycyjną ozdobnością kultury zawieszonej pomiędzy wpływami helleńskimi, a arabskimi. Seria jest limitowana do 300 sztuk.
Zegarek otrzymujemy w podwójnym pudełku. Właściwa, drewniana kaseta jest pokryta czarnym lakierem fortepianowym, którego jakość budzi uśmiech jeszcze przed ujrzeniem samego zegarka. Producent dołącza oczywiście kartę gwarancyjną w formie książeczki, a także kartę testów fabrycznych.
Byzantium nie jest duże. Ma 39 mm średnicy bez koronki. Na moim, dość dużym nadgarstku nie imponuje, ale muszę przyznać, że układa się znakomicie, a dzięki niewielkiej wysokości - 10,6 mm - bez problemu mieści się pod mankietem koszuli. Satynowana po bokach koperta wykonana jest oczywiście ze stali 316L. Niewielka, polerowana luneta, okala płaskie szkiełko wykonane z odpornego na zarysowania syntetycznego szafiru, z antyrefleksem. Godzinę można więc łatwo odczytać w każdych warunkach oświetleniowych.
Solidna koronka zegarka, zwieńczona logiem producenta, prezentuje się dobrze, a ząbki zapewniają wygodny chwyt w palcach.
Stalowy dekiel mocowany na 7 śrubach jest grawerowany. Jak w całej linii Avantgarde, nawiązującym do bawarskich motywów wzorem i wkomponowanym weń logo i biegnącym przez środek napisem ALEKSANDER SHOROKOFF. Jest też informacja o lokalizacji producenta w Alzenau, a na rancie dekla dodatkowo o szafirowym szkiełku z powłoką AR i materiale z którego wykonano kopertę. Pod samą koronką grawerowany jest numer seryjny zegarka. Trochę szkoda, że producent nie dał nam możliwości obserwowania pracy mechanizmu. Choć czy eksponowanie werku ETA 2824 jest jakoś szczególnie niezbędne? Wodoszczelność zegarka została określona na poziomie 5 ATM.
Sam cyferblat ma niespotykany kolor – w zależności od kata patrzenia mieni się szampańskim złotem, beżem, zielenią, a nawet srebrem. Powierzchnia grawerowana motywem tzw. krzyża greckiego w typowej dla okresu Bizantium ornamentyce jest polerowana dając piękne srebrne refleksy. Brak jest indeksów godzinowych. Jedynie pozycje 12, 3, 6, 9 inkrustowane są maleńkimi brylantami. Nie wygląda to jednak nachalnie. W górnej części znajdziemy trójwymiarowe logo, a w dolną część wkomponowano chyba nieco zbyt małe okienko daty. W poprzek tarczy biegnie nadruk z nazwą producenta i zapewnieniem o limitowanej serii zegarka. Oksydowane na niebiesko, i polerowane, wskazówki o charakterystycznym kształcie (moim zdaniem to element wyróżniający markę) ułatwiają odczyt godziny. Brak lumy na wskazówkach uniemożliwia odczyt w nocy, ale Panowie – kto z gentelmanów w nocy będzie liczył czas leżąc obok... zegarka? Mimo pozornego bogactwa, na cyferblacie panuje ład.
Co do mechanizmu - jak wspominałem solidna szwajcarska ETA 2824-2 łożyskowana na 25 kamieniach, ze stop sekundą i funkcją szybkiej regulacji daty nie wymaga specjalnego komentarza. To nie wodotrysk, ale bez wątpienia stanowi duże ułatwienie serwisowe. Rezerwa chodu jest spora i zapewnia 49 godzinną pracę. Wahnik jest ręcznie grawerowany, a śruby werku oksydowane na niebiesko. Zegarek jest naprawdę bardzo dokładny, przyspiesza <2s na dobę - mierzone regularnie przez dwa tygodnie. Brawa dla producenta za regulację.
Brązowy pasek przeszywany jasną nicią wykonano ręcznie ze skóry w wykończeniu antyalergicznym. Rozmiar „w uszach” to 20 mm. Na koniec jeszcze o rodzinie. Mój zegarek jest jedną z trzech wersji kolorystycznych. Czy najciekawszą? Wybierzcie sami.
- Doceń i poleć nas:
poprzedni
Licytacja dla Krzysia
następny
Wizyta w JS Watch. Część 1.