Zegarki vintage. Parę rad od początkującego dla początkujących.
- Autor: Wadim "MasterMind" Zalewski
- /
- Dodano: 12.01.2018
- /
- Kategoria: Porady dla kupujących
- /
Obserwując zegarkowe premiery z ostatnich kilku lat nie trudno zauważyć, że wiele z nich bazuje na odwołaniach do przeszłości. Topowe marki pozwalają sobie na wypuszczanie reedycji kultowych modeli oraz całych linii heritage, czerpiących pełnymi garściami z dawnego wzornictwa. W większości przypadków owe powroty do korzeni kończą się sukcesem i pozytywnymi reakcjami ze strony środowiska pasjonatów*.
Wraz z rosnącym zainteresowaniem dziedzictwem poszczególnych marek, klasycznym wzornictwem i mniejszymi rozmiarami, w sposób naturalny rośnie zainteresowanie czasomierzami pochodzącymi z minionej epoki. Wartość oryginałów, na których dziś wzorują się projektanci wielkich manufaktur, nieustannie rośnie, a chętnych do ich nabycia ciągle przybywa. Myślę, że to ostatni dobry moment, by samemu zainteresować się tematem zegarków vintage, bowiem niedługo ceny wielu z nich mogą przekroczyć granice zdrowego rozsądku.
Które zegarki można uznać za vintage?
Przedmioty vintage to w dużym uproszczeniu przedmioty pochodzące z minionej epoki, dawno nieprodukowane, charakteryzujące się przeważnie wysoką jakością wykonania, która pozwoliła im przetrwać do czasów dzisiejszych w przyzwoitym stanie (czyt. zdatnym do użytkowania). W przypadku zegarków bezdyskusyjnie za vintage uznaje się czasomierze wyprodukowane przed 1970 rokiem, aczkolwiek ostatnio częściej spotykam się z twierdzeniem, jakoby granica ta przesunęła się do początku lat 80tych (tempus fugit, lada moment będziemy za takowe uznawać egzemplarze wyprodukowane przed 1990 rokiem).
Czym charakteryzują się zegarki vintage?
Jakość! Dajmy na to zegarki szwajcarskie z lat 1950-60. Wyprodukowane na długo przed kryzysem kwarcowym z lat 70tych (kiedy to pojawienie się tanich mechanizmów kwarcowych dosłownie wykończyło znaczną część producentów), zegarki te w głównej mierze charakteryzowały się jakością wykonania gwarantującą im długą żywotność. Mowa tu o latach świetności przemysłu zegarkowego, czasach wielkiej rywalizacji i innowacji. Na przykładzie Omegi widać, że nie oszczędzano wtedy na materiałach, dzięki czemu dziś, trzymając w ręku egzemplarz Seamastera z roku 1958, możemy podziwiać kunszt tamtej epoki.
Nakładane logo i indeksy godzinowe z litego złota; wypukła tarcza z bezbłędnym ostrym nadrukiem; masywna, wodoszczelna koperta ze stali nierdzewnej (w tym przypadku kryta walcowanym złotem), której styl do dziś można uznać za sportowy; do tego logowane szkło z pleksi, odporne na uderzenia, łatwe do polerowania; i co najważniejsze, solidny mechanizm, który po prawie 60 latach funkcjonowania nadal zachowuje wysoką dokładność chodu i rezerwę. Jakość stoi tu za każdym najmniejszym detalem i pomyśleć, że podobne zegarki można (jeszcze) kupić w cenie nowego "zwykłego Szwajcara" z niskiej półki!
Styl! Klasyka zawsze się obroni. Oczywiście nie każdemu musi pasować "dziadkowe" wzornictwo. Nie będę nikogo przekonywał na siłę, pragnę jedynie zauważyć, że świat zegarków vintage nie ogranicza się do eleganckich "garniturowców". Mamy tu całą gamę ciekawych, kultowych chronografów (niejednokrotnie z rozwiązaniami technicznymi, których później już nie praktykowano) i zegarków dla nurków (tak popularne dziś divery nie pojawiły się przecież znikąd w roku dwutysięcznym - ich dziedzictwo sięga połowy ubiegłego wieku). Tym, którzy nie lubią klasyki, z pomocą przychodzą szalone lata 70te. Wiele zegarków z tamtego okresu charakteryzuje się nietuzinkowymi, niespotykanymi później wzorami. Podsumowując - każdy znajdzie tu coś dla siebie, nieważne jak stonowaną lub kolorową jest postacią.
Historia! Zegarki z epoki są oryginalne w różnych tego słowa znaczeniach. To na ich bazie powstają teraz reedycje i przeróżne "hybrydy" które mieszają elementy poszczególnych modeli, tworząc neo-klasyczną całość. Zegarki vintage stanowią kod DNA dzisiejszego przemysłu. Posiadając dobrze zachowany egzemplarz, trzymamy oto w dłoni kawałek zegarmistrzowskiego dziedzictwa, moment dosłownie zamknięty w czasie (pod szybką z pleksiglasu). Za każdym takim zegarkiem kryje się także czyjaś prywatna opowieść, bywa że jest to historia członka rodziny, ojca, czy też dziadka - rzecz prawdziwie bezcenna.
Jakie są wady starych zegarków?
Największą zaletą i jednocześnie wadą starych zegarków jest fakt, że są... stare. Większość zegarków vintage to nie egzemplarze NOS (od New Old Stock - czyli leżaki szufladowe/magazynowe w świetnym, nienaruszonym stanie). Używane całymi latami, często przez różnych właścicieli, noszą na sobie znaki czasu. Patyna na tarczy, ryski i wgniotki na kopercie, przebarwiona luma lub jej brak - te wszystkie zdawałoby się mankamenty opowiadają jakąś historię. Pytanie, czy chcecie ją poznać i czy ją zaakceptujecie?**.
Skoro zegarki te nie są już produkowane, teoretycznie dostępność części zamiennych z każdym rokiem maleje. Nie wyolbrzymiałbym jednak tego problemu. Z doświadczenia wiem, że zawsze znajdzie się jakiś "dawca", a na aukcjach internetowych nie brak ofert na części fabrycznie nowe, oczywiście w odpowiedniej cenie - nikt nie mówił, że będzie tanio. Z wiekiem tych zegarków powiązane są również mniejsze rozmiary kopert. W dawniejszych czasach średnice kopert trójwskazówkowców oscylowały przeważnie w okolicy 35mm, chronografów i zegarków dla nurków przeważnie między 36mm a 40mm. Dziś takowe rozmiary dla wielu mogą wydawać się za małe, dlatego zanim zaczniemy kupować zegarki vintage, należy się z mniejszymi rozmiarami oswoić i podjąć decyzję, które są dla nas akceptowalne - osobiście przy nadgarstku ~17cm w obwodzie z powodzeniem noszę zegarki o średnicy 34mm i większe.
Jakie ryzyko towarzyszy kupowaniu zegarków vintage?
Największe ryzyko, o którym mało kto wam powie, towarzyszy zakupowi waszego pierwszego zegarka vintage. Jeżeli przypadkiem uda się wam nabyć egzemplarz w bardzo dobrym stanie za przyzwoite pieniądze - jesteście straceni. Dalej choroba będzie postępowała już w zastraszającym tempie, wyniszczając nie tylko wasz organizm ale i portfel.
A teraz zupełnie na serio. Największe pułapki czyhają na was na portalach aukcyjnych, gdzie stare zegarki szykowane są pod sprzedaż przez profesjonalnych wyjadaczy. Po pierwsze trudno natrafić na egzemplarze w oryginalnym stanie zachowania, w dodatku w takim który cieszy oko (można znaleźć zegarek nieruszany, co nie znaczy że w ładnym stanie). Po drugie łatwo przepłacić za niektóre egzemplarze znanych marek, łapiąc się na soczyste opisy. Posługując się znowu przykładem Omegi, na znanym polskim portalu aukcyjnym istnieje wiele ofert takowych z czarnymi tarczami i lśniącymi kopertami, których wnętrza rzekomo skrywają istne cuda szwajcarskiej myśli zegarmistrzowskiej. Otóż w rzeczywistości (w przytłaczającej większości przypadków) są to zegarki po znaczących renowacjach (bywa że składaki), z malowanymi tarczami, mocno przepolerowanymi kopertami (stąd zdawałoby się ładny, świeży wygląd), w których sercach biją nierzadko przeciętne mechanizmy w wątpliwym stanie. Co najbardziej zatrważające, ceny tych licytowanych egzemplarzy osiągają pułap za który można by kupić naprawdę wyjątkowe sztuki w oryginalnym stanie zachowania!
Głównym powodem dla którego sam powstrzymywałem się przed zakupem zegarków vintage był strach. Strach przed tym, że "wdepnę na minę", że zegarek nie będzie odmierzał czasu tak jak należy, albo szybko ulegnie awarii. W tamtym czasie nie znałem godnych zaufania zegarmistrzów, którzy w razie potrzeby poradziliby sobie z problemem. Gdy zagłębiłem się w temat, pojawiły się kolejne obawy. Strach przed kupnem tzw. "frankena" (czyli składaka, zegarka poskładanego z różnych części/modeli). Strach przed zakupem "malowanki" (czyli zegarka, którego tarcza została pomalowana na nowo, przez co straciła oryginalny stan zachowania, napisy zostały naniesione na nowo itd.). Obawa przed przepłaceniem, przeceniając stan zegarka, albo jego rzadkość. Gdyby podsumować te wszystkie lęki, wychodzi nam prosta obawa - że z powodu swojej znikomej wiedzy i doświadczenia, zamiast świetnego (na pierwszy rzut oka) zegarka z epoki, zakupię bubel o niskiej wartości historycznej, a co za tym idzie niskiej wartości rynkowej.
Jak zminimalizować ryzyko zakupu "bubla"?
Zanim zabierzemy się za radosne wydawanie ciężko zarobionych pieniędzy, obowiązkowo powinniśmy doszkolić się w odpowiednich dziedzinach. Czyniąc tak unikniemy wielu bolesnych wpadek. W dobie Internetu takie doszkolenie się na własną rękę jest bardzo łatwe - wystarczy chcieć i poświęcić na to trochę energii. Niesamowitą pomoc stanowią dobre znajomości, zawarte podczas spotkań na żywo, ale także np. na zegarkowych forach, czy facebookowych grupach miłośników zegarków. Mówię tu o prawdziwych znajomościach, a nie o częstym na forach procederze, gdzie nowy użytkownik (z zerową ilością postów) ni z tego ni z owego wkleja zdjęcia danego zegarka z zapytaniem, "czy ori i ile warty". Zbieranie zegarków to pasja - jako taka wymaga poświęcenia czasu, chociażby dla osobistego rozwoju. Jeżeli przyłożycie się do tego zadania, ryzyko zakupu starego złomu zamiast wintydżowej perełki ograniczycie do statystycznego minimum.
Kolejna ważna rada dla początkujących - polecam kupowanie ze sprawdzonych źródeł***, czyli od kolekcjonerów i profesjonalnych sprzedawców. Oczywiście tego typu zakupy są często droższe niż szczęśliwe znajdy na portalach aukcyjnych, jednak do polowania na okazje należy mieć już ponadpodstawową wiedzę i pewne doświadczenie. Kupując ze sprawdzonych źródeł otrzymujemy zegarek który najpewniej przeszedł przegląd, którego poszczególne elementy są przez sprzedawcę oceniane pod kątem ich stanu i oryginalności. Nawet jeśli coś w trakcie użytkowania takiego nabytku wyniknie, sprzedawca często oferuje pomoc w rozwiązaniu problemu, chociażby namiar na sprawdzonego zegarmistrza.
Oczywiście nawet wśród szanowanych sprzedawców zdarzają się oferty mocno dyskusyjne. Dlatego pomocnym narzędziem przy kupowaniu starych zegarków (nowych zresztą też) jest znana i lubiana wyszukiwarka Google, konkretnie zakładka "Google grafiki". Powiedzmy, że macie na oku konkretny egzemplarz i znacie jego numer referencyjny lub chociaż pełną nazwę modelu. Wpisując w wyszukiwarce Google grafiki te dane, otrzymacie cały przekrój zdjęć, dzięki którym będziecie mogli porównać stan wizualny waszego potencjalnego zakupu z egzemplarzami z sieci. Dzięki zabawie w "znajdź różnicę" ocenicie mniej więcej stan szlifów (czy zachowane oryginalne, czy koperta jest już mocno znoszona/przepolerowana); stan tarczy (np. czy czcionka i rozstawienie napisów zgadza się z wyglądem fabrycznym); oryginalność koronki (element traktowany jako eksploatacyjny, często poddawany wymianie, niekoniecznie na oryginał) i tak dalej. Taka rutyna pozwoli wam przefiltrować część ofert i dopiero te, co do których nie macie sami zastrzeżeń, podesłać waszym bardziej doświadczonym znajomym do ostatecznej oceny.
Kupujmy zegarki, a nie marki!
Z własnego doświadczenia wiem, że można mocno przepłacić za zegarek prestiżowej marki, w dyskusyjnym stanie, względem innego zegarka mniej znanej (dziś!) marki w pięknym stanie fabrycznym. Należy pamiętać, że w okresie przed "kryzysem kwarcowym" wiele firm produkowało naprawdę solidne czasomierze, które nie odbiegały jakościowo od bardziej znanej konkurencji. Moim skromnym zdaniem, na szczególną uwagę zasługują np. takie firmy jak Certina czy Tissot (dziś pozycjonowane jako entry-level), a nawet Longines (marka o wiele bardziej prestiżowa kiedyś vs dziś - zresztą całkiem zasłużenie). Istnieje też cała masa wymarłych manufaktur, których wyroby do dziś prezentują przednią jakość wykonania i z racji swojej wyjątkowości cały czas zyskują na wartości - jest to jednak temat na inny artykuł (Enicar!). Główna myśl, jaką chciałbym przekazać, to kupowanie zegarków ze względu na stan i wygląd, a dopiero w drugiej kolejności z uwagi na markę. Na rynku jest naprawdę wiele świetnie zachowanych czasomierzy mniej uznanych marek, które potrafią dać ogromną frajdę z użytkowania, a ich zakup nie zdewastuje naszego budżetu.
Od czego zacząć?
Tak jak w przypadku nowych zegarków, tak i przygodę z zegarkami vintage warto zacząć np. od zegarków marki Seiko. W cenie do 500 zł (na ten moment) można nabyć wiele bardzo dobrze zachowanych egzemplarzy, które jakością nie ustępują szwajcarskim konkurentom z epoki. Przykładem niech będzie Seiko 7005, które w roku 1970 oferowało szybką zmianę daty, gdy słynny Rolex Datejust (w którego nazwie znajduje się przecież słowo "data") otrzymał tę funkcję dopiero około roku 1979.
Kolejną alternatywą są zegarki rosyjskie, Poljoty, Rakiety czy Łucze, które nietrudno znaleźć na polskich portalach aukcyjnych w przyzwoitych pieniądzach i w ładnym stanie. Dodatkową zaletą posiadania takich zegarków jest fakt, iż wielu starszych polskich zegarmistrzów doskonale zna budowę mechanizmów oraz posiada dostęp do części zamiennych.
* - Osobiście cieszy mnie to, że powoli wracamy też do "normalnych" rozmiarów, czego potwierdzeniem są udane premiery zegarków o średnicach nieprzekraczających 40mm.
** - Ze starymi nadgryzionymi przez ząb czasu zegarkami jest trochę tak, jak z wycieczką do Włoch. Kto był, ten wie. Wszędzie stare, obdrapane budynki, elewacje z odpadającym tynkiem, wypłowiałe na słońcu itd. a człowiek zachwyca się, że każde miejsce jest tak urokliwe, przesiąknięte historią, że aż chciałoby się tam zamieszkać.
*** - Przez "sprawdzone źródła" rozumiem takie osoby i firmy, które mają dobrą opinię na forach i grupach miłośników zegarków. Jeżeli nie masz pewności, zapytaj lub poszukaj tematów utworzonych z pytaniami dot. konkretnego sprzedawcy na użytkowanym przez siebie forum/grupie.
- Doceń i poleć nas:
poprzedni
Zegarek zegarmistrza.
następny
Vacheron Constantin - wyjątkowa kolekcja Métiers d’Art Les Aérostiers