Stara i bardzo zniszczona Certina
- Autor: Paweł Wąs vel PMWAS
- /
- Dodano: 17.09.2018
- /
- Kategoria: Recenzje i testy
- /
Witam!
Przedmiotem dzisiejszej prezentacji jest stara, zniszczona Certina Blue Ribbon - na oko z około 1970 roku. Na wstępie dodam, że zegarek dostałem w prezencie, bo sam raczej "szwajcarów" a zwłaszcza młodszych nie kupuję. Nie, żebym ich nie poważał - po prostu nie da się zajmować wszystkim, a ta Certina do mojej kolekcji po prostu zupełnie nie pasuje.
Jednak - prezent to prezent. Myślę też, że w mniemaniu ofiarodawcy - dobry i wartościowy zegarek...
Bo i takim niegdyś był. Szczególnie w PRL-owskich czasach wszechobecnych Poljotów i Sław (przy całym szacunku dla powyższych), Certina odstawała in plus pod względem technologii i materiałów. Niestety - czas, wilgoć, słońce oraz mało delikatne ręce PRL-owskich zegarmistrzów (a i zapewne sznupiących w kopercie amatorów) odebrały zegarkowi sporo z jego pierwotnego blasku.
Już na pierwszej fotografii widzimy znaczne ślady zużycia koperty i oryginalnej bransolety. Jak zobaczymy za moment - dekiel jest jeszcze gorszy i nosi ślady - chyba nieudanego - włamania. Tarcza straciła swój pierwotny, śliwkowy kolor - widoczny jeszcze miejscami na środku i na obrzeżu - na rzecz kilku odcieni brązu. O tym, że luma nie świeci chyba nie muszę wspominać, natomiast warto zauważyć urwane i naprawione nóżki tarczy:
Zegarek rozebrałem na części i umyłem. Na zdjęciu nie widać sprzęgników automatu, które musiały moczyć się znacznie dłużej, z uwagi na korozję. Z innych napotkanych problemów - kamień łożyskowy balansu okazał się wklejony w płytę główną - pewnie przez zaschnięty olej więc, zamiast usuwać go na siłę, poczekałem aż się odmoczy. Kamienie łożyskowe półmostka balansu zdemontowałem na początku - pozostawiając balans przykręcony do półmostka. Widziałem taką technikę na filmach dostępnych w sieci i muszę przyznać, ze stanowi ona pewne ułatwienie.
Powyżej widzimy sprzęgniki automatu nakręcającego. Są dwa, bo mamy tu automat dwukierunkowy. Każdy ze sprzęgników posiada trzy zapadki blokujące lub nie (w zależności od kierunku) mniejsze kółeczko wewnątrz większego. Sprzęgniki są zbudowane identycznie jak w Poljocie cal 26 i cal 26N, z tą różnicą, że małe zębatki zdejmujemy z osi - nie wiedząc o tym prawie jedną zgubiłem.
Myślę także, że podobnie jak poljotowskie, da się je rozebrać i naprawić, ale ponieważ wielokrotne czyszczenie dało zadowalające rezultaty (uszkodzony sprzęgnik przepuszcza tylko okresowo, a z reguły się jednak blokuje), póki co postanowiłem tego nie sprawdzać.
Wszystko umyte, wiec pora poskładać automatyczny, 26 kamieniowy mechanizm Certina 25-651 z powrotem. Zaczynam od dolnego Incabloku i prostego remontuaru. Prostego, bo to mechanizm jeszcze bez szybkiej zmiany daty, z dwiema pozycjami koronki.
Z drugiej strony - beczka,półbeczka, przekładnia chodu, koło wychwytowe, bęben sprężyny oraz trzy mostki.
Certina 25 to mechanizm z prawdziwą centralną sekundą, posiada zatem współosiowe koło drugie i czwarte, z osobnym mostkiem dla koła drugiego (centralnego). Potem montujemy resztę przekładni chodu i mostki przekładni i bębna.
Po ich założeniu można montować kotwicę wychwytu i balans. Balans montuje się na płycie razem z półmostkiem i następnie zakłada i oliwi jego górne łożysko, zapinając na koniec sprężynkę Inkabloku. Z założonym balansem można - oczywiście gdy wszystkie łożyska zostaną już naoliwione - zamontować koło zapadkowe naciągu i sprawdzić, czy mechanizm ruszy.
Gdy już cyka (z częstością 19800 uderzeń na godzinę) - odwracamy go na drugą stronę i montujemy datownik. Jest to bardziej już zaawansowany datownik (ale wciąż bez szybkiej zmiany), w którym wykorzystano specjalnie zaprojektowane koło (1), przesuwające datownik jedynie raz na trzy wykonane pełne obroty. Dzieje się tak dzięki drugiemu, mniejszemu kołu "satelitarnemu", w którym zamontowano sprężynę przestawiająca wskazanie.
Ponieważ obraca się ono w czasie trwania cyklu, tylko raz na trzy obroty większego koła, sprężynka zazębia się z datownikiem, mijając się z nim w czasie pozostałych dwóch obrotów.
Dwójeczką zaznaczyłem sprężynkę zapadki datownika (3), której - niestety - zapomniałem sfotografować. Musi ona być założona - rzecz jasna - przed tarczą datownika.
Składając datownik trzeba pamiętać, że koło odpowiadające za zmianę wskazań trzeba założyć prawidłowo - inaczej zdarzyć się (podobno) może sytuacja, w której sprężynka mniejszego kółka zablokuje się o niewłaściwy (poprzedni) ząbek tarczy datownika i zatrzyma zegarek. Gdy wówczas spróbujemy przestawić godzinę, sprężynka pęka i datownik przestaje działać.
Osobiście zawsze sprawdzam pracę datownika przed założeniem tarczy, żeby wychwycić (tzn. zobaczyć) ewentualne usterki.
I na koniec pytanie - dlaczego zamiast zwykłego koła zastosowano skomplikowane rozwiązanie z mniejszym kołem przestawiającym datę? Ułatwia to ustawienie wskazania - dzięki temu możemy przestawić datownik cofajac wskazówki do około 11:00, a nie (jak na przykład w Wostoku 2416B) do 9:00. Oszczędza to czas i... ćwiertnik, który zresztą w międzyczasie założyłem, nie wspominając o tym ;)
Skoro mamy już datownik - pora na automat naciągowy.
Jak wspomniałem - mechanizm wyposażono w dwukierunkowy automat zbudowany na bazie dwóch identycznych sprzęgiełek jednokierunkowych. Jest to najprostsza konstrukcja automatu bazującego na sprzęgnikach, bez dodatkowych zapadek, a także bez dodatkowych sprzęgiełek rozdzielających naciąg manualny i automatyczny. Oznacza to zasadniczo, że nakręcanie ręczne wywołuje bardzo szybki ruch zębatek sprzęgników i - potencjalnie - może na dłuższą metę powodować zużycie zapadek. Plusem jest mała ilość części i bardzo prosty montaż, przy zupełnie przyzwoitej trwałości.
Przed montażem wahnika raz jeszcze odwrócę mechanizm, by założyć tarczę i wskazówki... Tarczę montuje się dwiema śrubkami z boku mechanizmu.
I mamy gotowy mechanizm w kopercie. Warto zauważyć niezwykle eleganckie rozwiązanie zamka blokującego wahnik na osi, z przełącznikiem oznaczonym strzałeczką. Warto również zauważyć, ze wahnik ma rubinowe łożysko pracujące na stalowej osi - rozwiązanie w zasadzie oczywiste, jednak niespecjalnie sprawdzające się w tym konkretnym przypadku.
Nie jest to oczywiście tylko problem Certiny - podobne łożyska stosowało wówczas wielu producentów, a ich główną bolączką jest luz pojawiający się wskutek zużycia osi. W epoce łożyska kulkowego te dywagacje w zasadzie przestają mieć znaczenie, ale wydaje się, że łożysko ślizgowe, w którym na twardej, stalowej osi pracuje miękka, mosiężna tulejka, jest lepszym rozwiazaniem, choćby dzięki łatwiejszemu serwisowaniu (zużywajacy się element jest łatwiej dostępny i tańszy). W istocie - łożysko jest zużyte i po zakręceniu dekla okazało się, że wahnik momentami szoruje o kopertę i płyty mechanizmu...
Jednakże za wyjątkiem "suboptymalnego" projektu łożyskowania wahnika - trzeba przyznać, że Certina 25-651 to wspaniały mechanizm. Świetna jakość materiałów i wykończeń mogłaby być wzorem dla dzisiejszych popularnych konstrukcji i - mówiąc potocznie - dziś już takich nie robią.
Owszem, mechanizm jest zużyty, ale stopień jego zużycia nie bardzo koreluje ze stopniem zużycia całego zegarka. W przekładni chodu luzów nie ma wcale, a w automacie zużycie widać tylko w łożyskowanu wahnika, bo uszkodzony sprzęgnik to już wina zawilgocenia i korozji.
Zakrecany dekiel...
...jest sygnowany od wewnątrz. Sygnowana jest także koronka:
Ponieważ zegarek nie jest w stanie "kolekcjonerskim", a wprost przeciwnie, jest po prostu mocno zniszczony - zrezygnowałem z fabrycznej bransolety na rzecz grubego, brązowego paska.
Musze przyznać, ze w tej konfiguracji pasek "odświeża" nieco zniszczony zegarek i odwraca uwagę od koszmarnie zużytej koperty. Swietnie współgra również ze zbrązowiałą tarczą, która zyskuje ciekawy jakby "vintage'owy" wygląd. Co ważne zegarek chodzi nawet dobrze, spóźniając się kilka sekund na dobę (niestety zakres regulacji w tym mechanizmie jest malutki). Automat nakręca sprężynę do końca, choć czasem wydaje przy tym dodatkowe, niepożądane i nieco przerażajace odgłosy.
I tak oto Certina dostała drugie życie. Nosiłem ją przez cały tydzień i sprawowała się zupełnie dobrze. Na pewno za jakiś czas do niej wrócę, bo po prostu bardzo mi się podoba.
Ot - taki mały powrót z zaświatów :)
Pozdrawiam!!!
- Doceń i poleć nas:
poprzedni
Przedsprzedaż książki „Czas na głębokości – historia i rozwój zegarków do nurkowania”
następny
Festiwal it's all about watches