Droga ku zatraceniu... czyli zegarki w moim życiu. Wyjątkowe chwile.

  • Autor: Adam Zawadzki
  • /
  • Dodano: 16.12.2016
  • /
  • Kategoria: Recenzje i testy
  • /

Jakiś czas temu pod wpływem emocji napisałem na forum Klubu Miłośników Zegarów i Zegarków post będący zbiorem moich zegarkowych doświadczeń, jako że temat spotkał się z miłym przyjęciem, został przekształcony w mini felieton i zamieszczony na stronie KMZiZ.pl. Pan Jan M. Krawczyk połechtał moje i tak już wybujałe ego i zaproponował napisanie przeze mnie kolejnego artykułu...

Przez pewien czas szukałem tematu do moich wynurzeń, aż wreszcie wpadłem na pomysł... może nie była to wielka myśl na miarę Pulitzera, ale pomysł wydawał mi się ciekawy... postanowiłem opisać dwa zegarki, które w jakiś sposób wpłynęły na moje życie...

Ochoczo zabrałem się za pisanie, założyłem na nadgarstek mojego żółwika (Seiko 6309 dla niewtajemniczonych), który był mi natchnieniem przy pisaniu poprzedniego artykułu  i... pisanie nie szło mi za dobrze... Nie to, że nie wiedziałem co chcę napisać, wręcz przeciwnie, ale sam tekst był nadzwyczaj płytki, ciężki do czytania, bez polotu, chociaż według mnie ciekawy...

Pierwszym zegarkiem, który mocno mną zatrząsł, który wzbudził we mnie nie tyle pożądanie co usilną potrzebę zakupu był... była Adriatica. Tak, tak, damska Adriatica, którą kupiłem za ciężkich czasów studenckich, kiedy każdy grosz był na wagę złota. Kupiłem ją mojej ówczesnej dziewczynie - obecnie żonie :) Był to drogi prezent dla Kogoś bardzo wyjątkowego w moim życiu. Ale skąd wziąć pieniądze na zakup zegarka, który znacznie przekraczał mój studencki budżet, a w którym musiało się znaleźć miejsce na zakup książek czy innych napojów? W ówczesnych czasach żaden bank nie dałby kredytu niepracującemu studentowi, co wcale nie dziwi. Niestety, a może i stety, chwilówek jeszcze nie było. Z pomocą zakochanemu młodzianowi przyszedł pracujący kolega ze starszego rocznika, pożyczył mi pieniądze, a ja nabyłem zegarek, który był czymś więcej niż tylko prezentem... był wyznaniem... był jasną deklaracją... Zegarek wspominam bardzo miło, był to pierwszy tak poważny zakup, coś na kształt kroku w dorosłość...a sama Adriatica? Jak dla mnie jest to kwintesencja kobiecości... Małych rozmiarów jajowata koperta połączona ze stylową, pełną bransoletką z łuskowatych ogniw tworzą zjawiskowy czasomierz. Subtelna biała tarcza zdobna jest wyłącznie w stalowe łuskowate indeksy, które na 3, 6 i 9 zastąpione są przez kulki (coś jak łepki szpilki). Na tarczy znalazło się jeszcze miejsce na nazwę firmy oraz napis QUARTZ.

 

Tak, niestety serce tego pięknego zegarka napędzane jest "parzącym" wielu miłośników zegarków mechanizmem kwarcowym... Nie zmienia to jednak mojego postrzegania tej małej wielkiej Adriatici i szczerze mówiąc, ciężko jest teraz znaleźć podobny zegarek na mały kobiecy nadgarstek nie emanujący różami, pseudodiamentami lub innymi błyszcząco - badziewnymi elementami.

Drugim zegarkiem, nad którym chciałbym się pochylić jest Seiko 5 z lat siedemdziesiątych. Tak, dokładnie stare Seiko 5 ze złotą tarczą... A wszystko to za sprawą pewnego gestu wykonanego przez niezwykłą osobę. Idę o zakład, że gdyby gest, który zaraz przedstawię został wykonany jakimś innym zegarkiem: Tissotem, Atlanticiem, Glycine, Casio czy DOXĄ to ten inny zegarek znalazłby się w tym miejscu jako Bohater opowieści. Los chciał, żeby było to Seiko 5...

Do rzeczy: pewnego słonecznego lata siedzieliśmy z żoną w restauracji na greckiej wyspie Lesbos. Jak to w takich sytuacjach bywa, siedząc, sącząc leniwie mroźne frappe i przyglądając się ludziom w pewnym momencie dostrzegliśmy postać rodem z filmu Maczeta, Roberto Rodrigueza. Już po paru minutach siedzieliśmy przy jednym stoliku rozmawiając o życiu. I właśnie w tym momencie pojawia się ów stare Seiko... Jako prawdziwy miłośnik zegarków namiętnie wpatruję się w nadgarstki, również męskie, w poszukiwaniu zegarka rzecz jasna... nasz rozmówca może to widział, może uczynił to nieświadomie, ale w pewnym momencie obrócił zegarek na nadgarstku zapięciem bransolety do góry. Wszystko to po to, aby pokazać nam, iż czasami warto się zatrzymać, nie patrzeć na przemijający czas, rozkoszować się chwilą, po prostu - zwolnić. Powiedział nam, że robi tak ilekroć ma ochotę powiedzieć "chwilo trwaj", kiedy widzi cudowny zachód słońca w górach nie skażonych ludzką stopą, kiedy słońce góruje nad morzem czystym i spokojnym, kiedy ma ochotę się zatrzymać i pomyśleć, podumać, odpocząć.. Ten jeden prosty gest wykonany czterdziestoparo letnim Seiko 5 zapadnie mi w pamięci na bardzo długo... Też czasami mam ochotę obrócić zegarek na nadgarstku...

 

źródło: http://online-buys.com/store/watches/product/vintage-men-s-seiko-5-automatic-day-date-wrist-watch-in-excellent-condition-6/

Tak mniej więcej brzmiał mój drugi artykuł napisany na stronę KMZiZ.

Piszę mniej więcej, gdyż tamten tekst pozbawiony był pasji... pasja narodziła się po paru dniach... i mówiła do mnie Kon-Tiki, Kon-Tiki, Kon-Tiki... Zaraz, zaraz coś tu nie gra! Miałem pisać o dwóch zegarkach i nagle wyskakuję z Kon-Tiki?

Tak to właśnie wygląda w życiu miłośnika zegarków. Myślimy o jednym, piszemy już o drugim. Szczerze powiem, że Eterna Kontiki Date zawładnęła moim sercem i umysłem dosłownie w parę chwil. Widziałem ten zegarek na zdjęciach już nie raz, podobał mi się, a i owszem, ale nie czułem tak wielkiej potrzeby jego posiadania jak teraz. Jak się pewnie domyślacie Eterna Kontiki Date to jedna z moich gwiazd na zegarkowym niebie. Można powiedzieć, iż jest mi ona najbliższa, bo z "gwiazd" najtańsza... ale i tak poza moim zasięgiem, poza granicami mojego zdroworozsądkowego budżetu, w którym brak takiej kwoty na zegarek... Także pozostaje mi jedynie śnić o trójkątnych indeksach wypełnionych masą fluorescencyjną, o pięknej "rzeźbionej" tarczy, o cudownym deklu i wskazówkach pasujących do całokształtu tak jak klucz do zamka... A może do serca? W chwili obecnej jest to mój absolutny numer jeden. Zegarek, który śni mi się po nocach, o którym myślę za dnia... i to właśnie Eterna sprawiła, że postanowiłem całkowicie zmienić mój tekst. Po prostu musiałem o Niej napisać, a w poprzedniej wersji nie było na to miejsca.

źródło: http://zegarkiipasja.pl/artykul/1055-eterna-kontiki-date-recenzja

Mam nadzieję, że każdy z Was znajdzie swoją Kontiki - niedoścignioną, odległą, a być może... w zasięgu ręki? Ja do tego będę zmierzał...